niedziela, 14 kwietnia 2013

The Versatile Blogger

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez http://w-milosci-kazdy-krok-ma-znaczenie.blogspot.com/ Bardzo dziękuje Ci za nominacje :*

No to tak
1. Jestem wysoką (171 cm.) brunetką z cholernie kręcącymi się włosami i zielono-brązowymi oczami. Trosze chamska, wredna i wyszczekana.
2. Mam problemy ze zdrowiem ale i tak mnie to nie zniechęci do życia
3.Uwielbiam piłkę nożną. Grać oglądać, gadać o niej <3
4. Jestem kinomaniakiem xD
5. Mam dwa motta życiowe
a) Żyj tak jak by nie było jutra
b) Człowiek najedzony to człowiek szczęśliwy. 
6. Uwielbiam gadać. Nigdy mi się paszcza nie zamyka. Nawet przez sen gadam xD 
7. REAL MADRID MOIM ŻYCIEM!!! Ale lubię też Borussię Dortmund <3 

Rozdział 19

PRZEPRASZAM WAS PO TYSIĄCKROĆ!!!!!!!! 
Nie wiem czemu ale z czasem przestałam czuć to opowiadanie. Ale jednak motywacja i sen z Sergio w roli głównej wzięły górę i napisałam OSTATNI rozdział tej historii. Oto on: 
_________________________________________________________________________________

Obudziły mnie pierwsze promienie Madryckiego słońca. Usiadłam na łóżku i omiotłam wzrokiem pokój. Cieszę się, że wróciłam. I to jeszcze z dziewczynami. Wstałam, założyłam na nogi kapcie i poczłapałam do kuchni. Włączyłam czajnik z wodą a sama zaczęłam robić sobie śniadanie. Postawiłam na kanapki z szynką i ogórkiem a do tego musli z malinami i jogurtem. Zrobiłam sobie kawy z mlekiem, zasiadłam do śniadanka a w międzyczasie przeglądałam jakieś strony plotkarskie na tablecie. W pewnej chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i otworzyłam.
- A ta jak jeszcze w piżamie. – zaśmiała się… Ines!
- Ines mordo moja! – pisnęłam i przytuliłam się do przyjaciółki – Dziewczyny! Rzuciłam się na resztę Realu Madrid Victoria. Wpuściłam je do środka.
- Ruszaj zadek moja panno. – zarządziła Ori – Witamy w Realu Victoria. – zza pleców wyjęła pudełko i podała mi je.
Otworzyłam i mało z krzesła nie spadłam. Był w nim strój z moim nazwiskiem i numerem 1. Do tego jeszcze….OPSAKA KAPITAŃSKA!
- Boże.- szepnęłam – Nawet nie wiece jak się cieszę! – rzuciłam się na przyjaciółki.
- Ruszaj się. – ponaglała mnie Kat a Alice zajęła się pałaszowaniem moich kanapek z musli. – Dziewczyny już pewnie są w Valblades.
W mgnieniu oka pobiegłam do siebie i wpadłam do garderoby. Chwyciłam pierwsze lepsze ciuchy i pobiegłam do łazienki. Wszystkie czynności wykonałam w tempie ekspresowym. Czesząc włosy, z torbą na ramieniu wpadłam do salonu. Wraz z dziewczynami wyszłam z mieszkania, zamknęłam się i wraz z Monicą zabrałam się na trening. Po piętnastu minutach byłyśmy pod Valblades. Wyskoczyłyśmy z samochodów jak z procy i pognałyśmy do szatni gdzie czekała już reszta drużyny. Wskoczyłam w nowiutki strój i przywitałam się z Paulą, Gabą i Kingą. Wybiegłyśmy na murawę a tam szok. Na środku boiska stał caluśki Real Madryt. Kiedy nas zobaczyli najpierw spojrzeli na siebie a następnie pognali do nas. Jako pierwszy dopadł mnie Marcelo.
- Przyjaciółko moja! – wrzeszczał – Ludzie moja przyjaciółka wróciła!!
- Też się cieszę Marcelku. – poczochrałam mu włosy
Później nadeszła kolej Keplerka, Ikera, Gonzalo, Geriego, Mesuta, Karima, Angela, Fabio, Samiego, Crisa, Xabiego, Raphaela i Ricardo pseudonim artystyczny Kaka xD Na koniec podszedł Sergio. Staliśmy przez chwilę naprzeciw siebie. Teraz to już nie odpuszczę! Rzuciłam się na Ramosa i mocno go przytuliłam. Po chwili straciłam grunt pod nogami.
- Już nigdy tak nie wyjedziesz zrozumiano?- szepnął mi do ucha i namiętnie pocałował
- Tak jest panie kapitanie. – odpowiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Kocham Cię Dominiko La Cruz. – powiedział i postawił mnie na ziemi – Zostaniesz moją dziewczyną?
- Sergio głupolu. – zaśmiałam się – Oczywiście, że tak.
Pocałowałam mojego CHŁOPAKA. Dostaliśmy owacje od reszty drużyn. Dziewczyny tuż po naszym wyjeździe zeszły się z chłopakami. Teraz wszystko powinno się ułożyć….Taką mam nadzieję…
                           _______________________________
*1 później
Właśnie kończyłam robić obiad gdy do domu wpadł Sergio. Wszedł do kuchni i bezradnie opadł na krzesło.
- Kochanie.- podeszłam do niego – Co się stało?
- Miram.- szepnął
- Co z nią?- zaniepokoiłam się
- Ona i Carlos nie żyją. – ukrył twarz w dłoniach a ja musiałam złapać się stołu, bo runęłabym na ziemię jak długa.
Miram była siostrą Sergio. Poznał nas jakieś 5 miesięcy temu. Bardzo zaprzyjaźniłyśmy się z Miram. Chodziłyśmy razem na zakupy, na kawę i w ogóle świetnie się rozumiałyśmy. Łzy zaczęły płynąc po policzkach. Ona była dla mnie jak siostra. Dobrze mnie rozumiała. Była taką drugą Gabrysią.
- A co z Danielą? – zapytałam
- Nie wiem. – wstał, podszedł do mnie i przytulił mnie – To zaczyna mnie przerastać.
- Nie jesteś sam Sergio. – spojrzałam mu w oczy – Masz wspaniałych przyjaciół, rodzinę i…mnie.
- Kocham Cię Maleństwo. – pocałował mnie w czoło - Daniela…Ona ma już tylko mnie. Wiesz, że teraz to my będziemy jej opiekunami.
- Wiem. – pocałowałam Ramosa – Nie martw się. Będzie dobrze.

                      _______________________________________

*10 lat później
- Ciociu?! – krzyczała Daniela ze swojego pokoju
- Słucham! – odkrzyknęłam dziewczynce
- Która sukienka będzie lepsza? – zbiegła na dół z dwoma wieszakami w ręku – Ta czy ta?
- Mnie się bardziej podoba ta brzoskwiniowa. Założysz do tego te kremowe gladiatorki, jeansową kurteczkę i jak Diego cię zobaczy to mu gały wypadną. – zaśmiałam się
- Dzięki ciociu. – pocałowała mnie w policzek i pobiegła z powrotem na górę
- Ale ona szybko wydoroślała. – nagle w kuchni pojawił się mój mąż Sergio Ramos.
- Cała Miram. – uśmiechnęłam się – Iker wie, że Diego ten teges z Dani?
- Właśnie przed chwila mu powiedziałem. – Serdżi wybuchnął śmiechem – Biedny chłopak. Będzie miał niezły wykład od rodziców.
- No w końcu nazwisko Casillas zobowiązuje. – ja też zaczęłam się chichrać.
- Cześć mamo, cześć tato! – do kuchni wpadł nasz synek Rafael– Co na obiad?
- Zrobiłam knedle ze śliwką. – podałam chłopakom obiad – To przepis mojej babci.
- O ja. – Rafa wcinał aż mu się uszy trzęsły – Ale dobre. Tato o której jest trening?
- Za 30 minut. – odpowiedział Sergio z knedlem w paszczy – Ty to masz kotku talent kulinarny.
- Też cię kocham. – zaśmiałam się – Zbierajcie się, bo spóźnicie się.
- Wujek Iker jest prezesem więc spokojnie. – chłopak odstawił naczynia do zmywarki
- Ty nie bądź taki pewny, bo szepnę to i owo ciotce Sarze i będziesz miał przekichane. – poczochrałam go po włosach.
Tak w gruncie rzeczy wszystko się potoczyło. Zostałam żoną Sergio Ramosa a później szczęśliwą matką. Sergio został trenerem a Iker prezesem Realu Madrid. Damski skład rozleciał się gdy zaszłam w ciążę z Rafą. Paulina z Gerim wyjechali do Barcelony a reszta dziewczyn z mężami została tu, w Madrycie.Nasza przyjaźń jest i trwa nadal a w dodatku możliwe, że dzięki naszym pociechom zostaniemy jedną wielką rodziną xD Tak kończy się historia moja i moich przyjaciółek. Kto by pomyślał, że zwykły staż tyle zmieni…

Dziękuje wszystkim, którzy czytali moje wypociny. Tym, którzy
 byli ze mną od początku ale także i tym, którzy od połowy.
Motywowaliście mnie ile wlezie i mam nadzieje, że efekty widać. 
Mam pomysł założyć kolejnego bloga ale to dopiero gdzieś tak w
 wakacje...Mam nadzieje, że będziecie pamiętać o waszej Misi :* 

Kocham was <3


    

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 18

Z góry przepraszam was za tak długa przerwę. Problemy rodzinne i zdrowotne ostatnio dały mi się mocno we znaki....Mam nadzieje, że jeszcze pamiętacie o waszej Misi :*
Przepraszam, że taki krótki!!!! 


Minął miesiąc od powrotu do Warszawy. Normalnie chodzimy do szkoły, śmiejemy się, chodzimy na zakupy ale z dziewczynami rozmawiamy bardzo rzadko. Trenerka wyciska z  nich siódme poty, żeby były dobrze przygotowane do ligi. Z chłopakami gadałyśmy raz. Mou też nieźle ich męczy przed Ligą Mistrzów. Pewnego sobotniego popołudnia gdy siedziałam przy stole i jadłam kanapki rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Tata? Coś się musiało stać. Odebrałam. Halo….CO?!....A wiadomo kto?.....Jak się tylko dowiem to zabije plastikową łyżeczką!....Wiedźma wyleciała na miotle…..Owszem……Znowu pewnie wróci z jakimś złotym pierścionkiem albo cuś w tym stylu….Wiesz, że nie chce mi się kiblować w tej Warszawie….No dobra…Jak tylko znajdą tego debila lub debilkę to mnie koniecznie powiadom…No….Też Cię kocham….Papa. Zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon. Jakiś niedorozwój podpalił nasz dom i nic z niego nie zostało….JA PIERDOLE! Wybaczcie, że się tak wyrażam ale tylko te słowa opiszą to jak się teraz czuje.
- Wiedźma wyleciała na miotle powiadasz. – usłyszałam za sobą
Oho. Będzie ciekawie. Wiedźma wróciła do kryjówki, bo się nie umalowała i straszy biednych poczciwych ludzi xD
- Owszem. – odpowiedziałam – Nie umalowałaś się czy coś się stało? – odwróciłam się do mojej matki
- Nie chce Cię tu więcej widzieć. – warknęła – Leć do swojego tatusia. Może on cię poratuje.
- On? Zawsze. Ty? Nigdy. – wstałam, odłożyłam talerz do zmywarki i stanęłam z mamą twarzą w twarz – Do niezobaczenia.
Poszłam na górę. Jestem z siebie dumna. Wszystko to mówiłam z takim rasowym poker facem, że szok. Była by ze mnie świetna aktorka. Wyjęłam telefon i wysłałam do dziewczyn wiadomość.
„Za 15 spotkajmy się u Pauliny….musze wam coś powiedzieć….
Dominika.”  
Podłączyłam słuchawki i włączyłam jakąś szybką piosenkę. Wyciągnęłam dwie gigantyczne walizki i zaczęłam wszystko tam pakować. Po dwóch albo trzech godzinach wszystko było już w walizkach. Wykręciłam numer do taty. Halo….Cześć Monica. Jest tam gdzieś tata?....Dzięki…Cześć tato….Usłyszała…..Mogę do ciebie przyjechać….Wątpię, że się zgodzą….Ale w razie czego to zadzwonię….Dziękuje Ci….Tak….W takim razie do jutra…Papa…Też Cię kocham….No cześć. Rozłączyłam się i chwyciłam naszykowane ciuchy. Poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w skórzane, czarne spodnie, vansy i jasny sweterek. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. W między czasie zadzwoniłam po taksówkę. Siadłam jeszcze raz na łóżku i omiotłam wzrokiem pokój. Nigdy w życiu bym się nie spodziewała, że własna mama mnie z domu wyrzuci. No ale w końcu jestem już pełnoletnia więc będzie lepiej jak się ustatkuje. Usłyszałam jak ktoś trąbi przed domem. Chwyciłam walizki i zeszłam na dół. Wyszłam na dwór i podeszłam do taksówkarza. Oddałam mu walizki a sama wsiadłam do auta.
- Gdzie zawieźć? – mruknął mężczyzna
- Na bloki przy Jarosławskiej. – odpowiedziałam mu pogodnie
Nic nie odpowiedział tylko odpalił silnik. W ciszy dojechałam do osiedla Pauliny. Zapłaciłam, wyjęłam bagaże i poczłapałam pod blok Pauli. Dziewczyny stały już przed budynkiem z ….WALIZKAMI? Dobra….Czuję się niedoinformowana.
- Dominika La Cruz! – wydarła się Gabi i przybiegła do mnie – Jedziemy z tobą i nie ma o czym mówić. Z resztą twój tata nas przekupił. 
- Ten to jak coś wymyśli.- westchnęłam – Czyli przeprowadzacie się ze mną do Madrytu?
- Głupie pytanie. – tym razem głos zabrała Kinga – Przecież nie zostawimy cię tam samej z Ramosem.
- Jeszcze dzieci by z tego wyszły. – szepnęła Gabi – A ja była bym chrzestną!
- Uciekaj, bo już nigdy nie ujrzysz swojego kochanego Niemca z tureckimi korzeniami. – spojrzałam na przyjaciółkę wzrokiem typu  „Jeżeli życie ci miłe to uciekaj”
- Już siedzę cicho. – zaśmiała się i zamilkła ale tylko na kilka chwil
Zamówioną wcześniej przez dziewczyny taksówką ruszyłyśmy na lotnisko. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy już byłyśmy w samolocie moje serce zaczęło toczyć walkę z rozumem. Jedno krzyczało „No proszę Cię….PRZECIEŻ TY GO KOCHASZ! Nie bądź głupia!” a drugie „Po pierwsze to on cię wykorzysta i zostawi jak każdy znany piłkarz a po drugie to co ty się nawet łudzisz, że coś do ciebie czuje…” I tak przez cały lot. W końcu wróciłyśmy do Madrytu. Tam dopiero poczułam, że dobrze zrobiłam wracając. Tu dopiero poczułam się jak w domu. Tym prawdziwym z kochająca rodziną a nie z wyrodną matką. Przyjechał po nas tata. Kiedy dziewczyny rozmawiały z ojcem ja założyłam słuchawki i odpłynęłam do krainy marzeń. Ocknęłam się dopiero kiedy już dojechaliśmy do domu. Tata wziął nasze walizki a my od razu poleciałyśmy do kuchni.
- Monica! – pisnęłam gdy zobaczyłam moją macochę.
- Wreszcie coś cię tu ściągnęło. – zaśmiała i przytuliła mnie – I nie masz prawa z tond  wyjeżdżać. No chyba, że na wakacje.
Moja macocha zawsze potrafi podnieść człowieka na duchu. Usiadłyśmy w kuchni przy stole a Monica wraz z Kingą zrobiły nam po kawie a ta druga postawiła na stole talerze z ciastem i ciastkami *_* Nie to, że coś ale ciastkami to ja nie pogardzę xD Kiedy tak o wszystkim gadałyśmy do kuchni wpadł zziajany tatuś.
- Ja tam się męczę z tymi waszymi tobołami a te tu se plotkują przy kawusi….- jęknął – O ciastka!
- To w takim razie skoro wszyscy są to może im w końcu powiesz. – Monica zwróciła się do pochłaniającego ciastka taty
- A tak. – przełknął ciastka i popił moją kawą
- Moja kawusia. – pisnęłam – Za jakie grzechy? Co ta biedna kawa ci zrobiła, że ją tak po prostu wypiłeś? – zaczęłam mój wywód ale tata nie zwracał na to uwagi
- Tak więc zakupiliśmy wam mieszkania niedaleko centrum Madrytu. – obwieścił ojciec – Tak. Całej czwórce.
- Co proszę?! – Gabi wytrzeszczyła oczy, ja mało nie zachłysnęłam się kawą, Kinga wypluła kawę a Paulina upuściła ciastko
- Ale proszę pana…- zaczęła Kinga – Przecież nie może nam pan wszystkiego kupować. Dominice to jeszcze rozumiem, bo to pana córka ale nam?
- Przecież jesteście dla mnie jak rodzina. – uśmiechnął się tata a Monica odchrząknęła- Yyyy….Dala nas jak rodzina.
- Lepiej. – wyszczerzyła się moja macocha – Nie ma żadnych dyskusji. Mam nadzieje, że nie obrazicie się, że ja je urządziłam.
- No proszę pani. – jęknęła Gaba – Przecież pani ma świetny gust. Było to widać w naszym starym domku.
- Dziękuje ale mówcie nam wujku i ciociu. – orzekła Monica – Pani brzmi tak staro.
- Kocham cię Monica. – pisnęła i rzuciłam się macosze w objęcia – Ciebie też tatusiu. – tym razem wpadłam tacie w ramiona
- Dzię-ku-je-my! – reszta jak w przedszkolu podziękowała
Później zorganizowałam zebranie w salonie. Uzgodniłyśmy, że tata porozwozi dziewczyny a ja mym autem udam się do siebie. I jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Ja wpakowałam walizy oraz pudła do bagażnika i ruszyłam zgodnie ze wskazaniami ojca. Cały czas myślałam czy powiedzieć dziewczyną, że wróciłyśmy czy pozostawić ich w stanie błogiej nieświadomości. W końcu dojechałam. Zaparkowałam i wraz z walizkami weszłam na czwarte piętro. Otworzyłam drzwi z numerem 17 i weszłam do środka. Od razu spodobało mi się. Przedpokój łączył się z obszernym salonem połączonym z aneksem kuchennym. Zostawiłam buty i weszłam dalej. Z salony było przejście do mojego pokoju z garderoba i łazienką. On dosłownie zwalił mnie z nóg. Był taki jak sobie wymarzyłam. Od razu wzięłam się za wypakowywanie co nie powiem było ulgą. Wreszcie będę mogła toczyć normalne życie.  Po trzech godzinach padnięta wskoczyłam na łóżko. Do dziewczyn zadzwonię jutro. Teraz jestem za bardzo zmęczona tym wszystkim. Wstałam i wraz z piżamką udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do siebie. Wskoczyłam pod kołderkę i po chwili już spałam.  

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 17


Z dedykiem dla Edziaa.a <3 Ty jako jedna z nielicznych potrafisz zmotywować człowieka <3 

Sara z Ikerem wyjechali na Hawaje a my z dziewczynami ciągle trenowałyśmy. Lipiec minął w zastraszającym tempie a za chwilę też miał się skończyć sierpień. Szedł za tym powrót do Polski i rozłąka z przyjaciółmi. Dzisiejszego dnia już wracałyśmy do Polski. Kiedy spokojnie spałam rozdzwonił się mój iPhone. Spojrzałam na urządzenie i przeklęłam pod nosem. Odebrałam.  Ramos! Spać nie możesz?.... Tobie to już do końca odwaliło. Jak ja mam je teraz obudzić?....Ty to dobre…. To przyślij posiłki…. Jasne…. Tylko wytłumacz mi jedno…Czemu o takiej barbarzyńskiego godzinie?.... A no prawda…O cholera! Przecież na 7 rano mamy samolot …Chamstwo w państwie… Niech ci będzie… To czekam…. Tylko pośpiesz ich… Cześć Marcelo… Nie. Nie mam podpałki do grilla…. Zaraz jako podpałkę użyjemy twoich włosów…. Hahahahaha…. Nie Iker. Ciebie to nie dotyczy… Ori, Sami błagam. Ogarnijcie ich…. Pozabijaliście ich czy co?... FIFA czyni cuda… Geri rusz dupsko, bierz za fraki Karima i Mesuta i za 10 minut was widzę pod domem, bo nie ręczę za siebie…. To wyciągnij Benzeme z lodówki…Ja pierdole…. Tak Angel…. Iker znalazł Narnie czy mi się wydawało?.... A niech go ten Aslan zeżre….Ciekawe….. Oszczędzę cię Marcelo. Znaj mą dobroć… Tak…. No czekam…. Nie Ines. Nie możesz pofarbować Fabio na różowo… Ja z wami nie wyrabiam…. Co to było?... Biedny Gonzalo…Mesut! Rusz dupę!….To zwal Torresa z kolan. A tak w ogóle to co on tam robi?!.... Bella nie ładnie bić Nando… Nie Fer. Bella cię kocha… Tylko inaczej to okazuje… Ja nie mogę…. Dobra… Cześć.... Nie… Cześć.  Boże! Ja nie wyrabiam. Gonzalo spadł z łóżka, Ines chciała przefarbować włosy Fabio na różowo a Angel z Karimem, Mesutem i Gerim bawili się w chowanego. Benzema mądry wlazł do lodówki O.o Jak on to zrobił to na zawsze pozostanie tajemnicą. Iker dla odmiany wlazł do szafy i wrzeszczał, że znalazł Narnie i widzi Aslana. Ok? Banda wariatów. Spojrzałam na okno. Za nim malowało się szare niebo a na szybie pojawiało się coraz więcej kropelek deszczu. Wstałam i poczłapałam do garderoby. Wybrałam wiśniowe leginsy, żółty sweterek, bordowy, zwiewny top, botki w kolorze swetra, brązową torebkę i bransoletki. Poczłapałam do łazienki gdzie ogarnęłam się. Włosy uczesałam i związałam w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki i do walizki zaczęłam pakować wszystkie moje rzeczy rzeczy. Szkoda mi wracać do Polski. Zżyłam się z Madrytem i osobami tu mieszkającymi. A jak wrócę to co? Nie chcę wracać! Poszłam do pokoju Kingi. Ta już nie spała tylko leżała na łóżku i gapiła się w sufit.
- Nie chcesz wracać, prawda? – oparłam się o ścianę
- Nie. – odpowiedziała – Mam dość tej szarej nudnej Polski. Jak mieszkałyśmy tam to wszystko było takie monotonne a tu? Można gdzieś wyjść, ludzie nie są tak zrzędliwi jak u nas i przez większość czasu świeci tu słońce. Ja nie chcę wracać!
- Nie tylko ty. – usłyszałam za sobą głos Gabi
- Ale wy tu nie zostawicie chłopaka. – tym razem głos zabrała Kinga. – Doma zrób coś.
- Nic się nie da. – osunęłam się na podłogę – Jedynym ratunkiem była by gra w Realu Victoria ale to nie realne.
- Czyli to koniec? – paulina siadła na łóżku
- Chyba tak. – odpowiedziałam zrezygnowana i wyszłam z pokoju
Wróciłam do siebie i rzuciłam się na łóżko. I po kiego grzyba się zakochiwałam?! Po co ich wszystkich poznałam?! Żeby teraz ich zostawić i męczyć się w Polsce?! W końcu chwyciłam telefon, podłączyłam do niego słuchawki i puściłam sobie jakąś dołującą piosenkę. Zeszłam na dół, do kuchni i zajęłam się robieniem śniadania dla całej naszej paczki. W końcu to będzie nasz ostatni wspólny posiłek. Postawiłam na naleśniki z dodatkami. Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Do domu wparowała cała ferajna. Marcelo, Sami, Fabio, Gerard, Angel, Gonzalo, Mesut, Karim, Iker, Nando, Sergio, Ines, Oriana, Ada, Alice, Monica, Sara i Bella. 
- Domcza…- pisnęła Sara i wraz z Ines rzuciła się na mnie – Nie możecie wyjechać…I z kim będę łaziła na zakupy? 
- I z kim będziemy oglądały piękne gleby Belli? – tym razem to była Ines
- To wszystko przez Gabi. – jęknęła moja siostra
- Co przeze mnie? – z góry zeszła Gabi a za nią Kinga z Pauliną
- A nic, nic. – machnęła ręką Isabell
- Też nie chcemy wyjeżdżać ale nie ma innego wyjścia. – uśmiechnęłam się blado
I tu wszystkie trzy się rozryczałyśmy. Po prostu będzie mi brakowało tych wariatek i tych idiotów. Wszyscy zaczęliśmy się przytulać. Marcello ryczał jak bóbr.
- Moja najukochańsza przyjaciółko… - szlochał
- Przyjacielu mój najwierniejszy…- mi tez łzy leciały po policzkach
Wpadliśmy sobie w objęcia. Później kiedy zostałam wygnieciona przez wszystkich stanęłam przed Sergio. Łzy leciały mi z oczu. W końcu nie wytrzymałam i po prostu przytuliłam się do obrońcy. Ramos gładził mnie po włosach i szeptał, że wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze Sergio. – szepnęłam – Ja wracam do Warszawy i prawdopodobnie już tam zostanę.
- Nawet tak nie mów. – złapał mnie za nadgarstki – Wrócisz tu.
- Wątpię Sergio. – odpowiedziałam – Dobra ludzie! Kto głodny?!
I wszyscy wrzasnęli, że tak. Postawiłam talerze z naleśnikami a wszyscy się na nie rzucili.
- Niedożywione dzieci. – zaśmiała się i sama zaczęłam pałaszować swojego naleśnika z bitą śmietaną i truskawkami. Po śniadaniu dziewczyny zamówiły nam taksówkę a chłopcy znieśli nam walizki. Jeszcze raz się ze wszystkimi pożegnałyśmy i wsiadłyśmy do taksówki. Po 30 minutach byłyśmy już na lotnisku. Oddałyśmy bagaże i udałyśmy się do wejścia nr. 4. Weszłyśmy na pokład samolotu a już 20 minut później leciałyśmy nad Madrytem. Dopiero teraz zrozumiałam co tam zostawiłam. Zostawiłam przyjaciół, prawdziwą rodzinę i moją miłość. Tak. Zostawiłam Sergio, którego kocham. Założyłam słuchawki na uszy i usnęłam. Po 3 godzinach obudziła mnie Kinga, mówiące, że już jesteśmy w Warszawie i, że wychodzimy z samolotu. Wyszłyśmy i udałyśmy się po walizki. Odebrałam bagaż, pożegnałam się z dziewczynami i wyszłam na zewnątrz. Nagle zaczął mi dzwonić telefon. Był to mój ojczym. Odebrałam. Cześć….Gdzie stoisz?....Ok, widzę cię….Już idę. Zakończyłam rozmowę i podeszłam do Pawła. Przywitałam się z nim i weszłam do samochodu. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem a gdy wróciliśmy do domu zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. W końcu wstałam i chwyciłam moją gitarę. Zaczęłam grać piosenkę „Enrique Eglesiasa – Hero” Po dobrych czterech godzinach siedzenia i użalania się nad sobą poszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamkę.  Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Weszłam do kuchni. Na lodówce wisiała kartka.
„Pojechaliśmy z Pawłem na zakupy. Będziemy późno.”
Machnęłam tylko na to ręką i wróciłam do siebie. Położyłam się na łóżku i wyjęłam pamiętnik.

Drogi Pamiętniku!
To jest chyba najgorszy dzień w moim życiu. Wróciłam do Polski a mama zamiast przywitać się, spytać jak było po prostu sobie na zakupy pojechała. Nigdy ją nie obchodziłam i to się raczej nie zmieni. Ale to mnie boli najmniej… Zostawiłam w Madrycie przyjaciół…Co ja zrobię bez Marcelo albo bez Keplera. A najgorsze jest to, że Sergio nadal nie wie, że go kocham. Tak. Kocham go i jestem tego pewna. Teraz tylko muszę odliczać dni do następnych wakacji, bo nic innego mi nie zostało.
Zamknęłam zeszyt i położyłam głowę na poduszce. Od razu zasnęłam
______________________________________________________
No siemasz : D Wybaczcie waszej Misi, że tak was zaniedbała ale po prostu niemiecki żyć mi nie daje -.- Po woli dochodzimy do końca opowiadanka. Chciałam stworzyć historię, która nie będzie długa i monotonna ale krótka i ciekawa. Niestety nie za bardzo mi wyszło. Mam na dzieje, że chociaż wam się podobało <3 

niedziela, 10 lutego 2013

Liebster Awards : D

No więc moja kochana Chloe nominowała mnie do Liebster Awards tak więc oto odpowiedzi <3

1. Jaki był powód założenia bloga?
Hmmm....Bloga założyłam, ponieważ musiałam gdzieś wyładować to co we mnie drzemie i pokazać światu to o czym ciągle myślę. 

2.Skąd bierzesz pomysły na pisanie bloga? 
W praktyce przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie. Podczas spaceru, na basenie, lekcji polskiego xD Jak to moja przyjaciółka ujęła "Twoja wyobraźnia nie zna granic i nikt nie ma jej tak rozbudowanej jak ty" 

3.Kto Cie motywuje do pisania?
Czytelnicy <3 <kocham was>

4. Masz przyjaciół, którzy podzielają twoją pasję?
Jeżeli chodzi o pisanie to i owszem. Moje przyjaciółki również piszą opowiadanka ale jeżeli chodzi o pasję do piłki nożnej to jestem osamotniona. 

5.Czy Twoi znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga?
Tylko przyjaciółki i nikt więcej

6.Motto życiowe
Mam dwa: 
1)Żyj tak jak by nie było jutra
2)Człowiek najedzony to człowiek szczęśliwy

7.Opisz siebie w 2-3 zdaniach. 
Zwariowana i porządnie puknięta zielonooka brunetka. Kochająca piłkę nożną, Sergio Ramosa i Mesuta Ozila <Mesuciątko moje kochane>  Wielbicielka słodyczy, filmów, dobrych książek, spotkań z przyjaciółmi i robienia zdjęć. 

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 16

Z dedykiem dla ann. Za to, że wróciłaś <3 

Promienie popołudniowego słońca wdzierały się do naszego pokoju. Chciałam się przekręcić jednak uniemożliwiło mi to ramię obrońcy. Niechętnie otworzyłam oczy. Omiotłam wzrokiem pokój a później spojrzałam na śpiącego Sergio. Wyglądał tak słodko, że aż żal mi było go budzić. Postanowiłam, że zostanę w tej pozycji jeszcze na piętnaście, góra dwadzieścia minut. Głowę położyłam na klatce piersiowej obrońcy i przymknęłam oczy. Miło by było gdybym codziennie rano się budziła a obok mnie spał by Sergio. Nie wiem jak on to zrobił. W ciągu dwóch miesięcy zakochałam się w nim. Kiedy rozmawiamy uśmiecham się tak szeroko, że czasami aż szczęka mnie boli. Na treningach daje z siebie wszystko żeby mu zaimponować a kiedy łapie mnie za rękę czuję jakbym w brzuchu miała stado motyli. Jest tylko jeden szczegół… Ja jestem nic nie znaczącą Polką, której po prostu poszczęściło się z tym stażem. A On? Sławny piłkarz, który może mieć każdą dziewczynę, którą zapragnie. Nawet nie ma co sobie robić nadziei. W pewnej chwili  poczułam jak Ramos gładzi moje włosy i intensywnie się mi przygląda. Otworzyłam oczy i spojrzałam na obrońcę.
- Hej śpiochu. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło - Jak się spało?
- A wiesz, że całkiem dobrze. – uśmiechnęłam się do niego – Wygodny jesteś.   
- Ładnie wyglądasz. – powiedział a ja podniosłam się do pozycji siedzącej
Naprzeciwko łóżka wisiało lustro. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w tym przedmiocie zaczęłam się chichrać. Wyglądałam gorzej niż nie jedna czarownica. Każdy kosmyk stał w inną stronę a grzywka wyglądała jakby ją ktoś potraktował lokówką.
- Po prostu Miss Universe. – wyszczerzyłam się do blondyna – Komu dziś zrobimy na złość ?
- Tak myślałem nad Mesutem i Gabi albo opcja numer 2 czyli Marcelo i Ines. – on też siadł
- To ja wybieram opcję numer 1. – uśmiechnęłam się diabelsko – Czekaj, czekaj…czyli, że nasz wspaniały Iker wszystkich tak zeswatał?!
- Można, by to tak ująć. – zaśmiał się – Iker był pomysłodawcą a Sara porozdzielała nas do pokoi. Bella mi powiedziała.
Zaśmiałam się i wstałam z łóżka. Przy łazience zobaczyłam moją torbę treningową. Spojrzałam pytająco na obrońcę a ten tylko uśmiechnął się uroczo.
- Dobra przystojniaku. – usiadłam obok niego – Gadaj co tu robi torba z ciuchami.
-Twoja siostra wrzuciła mi to do bagażnika. – pokazał palcem na torbę
- Kocham ją. – mruknęłam i wstałam
Chwyciłam tobołek i wparowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się do stanu używalności. Odziałam się w jeansowe shorty, biały top, jeansową kurteczkę i sandałki. Wyszłam i siadłam na łóżku. Czekając na Sergio, który siedział w łazience i prawdopodobnie układał włosy, myślałam nad tym jak wkurzyć Gabi i Mesuta. Nagle mnie olśniło. Fajniej będzie wparować do Kingi i Karima! Wreszcie Ramos wyszedł z łazienki, z idealnie ułożonymi włosami i klapnął obok mnie. Mówiłam, że będzie włosy układał!
- Mam lepszy pomysł. – oznajmiłam
- U Kingi i Karima będą większe jaja. – stwierdził
On czyta mi w myślach! Ale jak? Przecież to nie możliwe! Nie dość, że czyta mi w myślach to jeszcze jest taki cholernie przystojny… STOP! Przecież on to może słyszeć… A może tylko zgaduje…ja piórkuje.
- Nie zachwycaj się tak mną i chodź. – złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia– Bo zaraz się wszyscy obudzą i będzie przypał.
Mamusiu….boję się! Jak on to zrobił?! No więc wyszliśmy z naszego pokoju i chcieliśmy cichutko jak myszki przemknąć się na drugi koniec korytarza gdzie znajdował się pokój K&K xD Jednak nie obyło się bez małych komplikacji. Kiedy byliśmy w połowie drogi z pokoju bodajże Marcelo i Ines wysypali się po kolei Pepe, Angel, Gonzalo, Iker, Mesut, Sami, Marcelo, Kaka, Fabio, Fernando, Mesut, Gerard, Gabrysia, Paulina, Sara, Bella, Ori, Ada, Alice, Ines, Kat i Monica. Okazało się, że wszyscy chcieli się wkraść do NAS! Zabiłabym żywcem xD W końcu całą paczka ruszyliśmy do pokoju państwa Benzema. Wzięłam od Sary zapasową kartę do wszystkich pokoi i włożyłam ją do zamka. Popchnęłam drzwi i cichutko weszłam do środka. Ruchem ręki pokazałam reszcie, że mogą wejść. Cichutko wśliznęliśmy się do środka. Geri, Kepler, Marcelo, Iker i Angel podeszli do łóżka. W pewnej chwili Iker chciał wrzasnąć lub coś w tym stylu ale powstrzymał go Pique, który mało ze śmiechu nie zszedł. Kepler jak oparzony podbiegł do nas i zaczął piszczeć.
- Czy stało się to co ja myślę, że się stało? – pisnęła podekscytowana Paulina
- Tak. – odpowiedział poważnie Gerard – Przespali się ze sobą.
- Ty ale państwo Benzema wypili najmniej. – przypomniała sobie Ada
- W takim razie…. – Fabio krztusił się ze śmiechu – Chcę zobaczyć ich reakcje jak wparujemy to jeszcze raz tyle, że tym razem z przytupem. Co wy na to?
Wszyscy się zgodzili. Tak więc wyszliśmy z pokoju a na korytarzu wszyscy bez wyjątków wybuchnęli śmiechem. W pewnej chwili Gonzalo, Fer i Ricardo wparowali do pokoju wrzeszcząc na nasze gołąbeczki żeby wstały. Chwyciłam Sarę za rękę i razem z resztą wparowałyśmy do pokoju. Wszyscy stali jak wryci dookoła łózka. Nieźli byli by z nas aktorzy xD Karim jeszcze nie kontaktował natomiast Kinga nadrabiała za nich oboje. Była cała czerwona.
- Czyli, że wy? – aktorsko jąkał się Sergio
- Matko! – tym razem zdolnościami aktorskimi popisał się Ricardo pseudonim artystyczny „Kaka”
- Aj weźcie się. – jęknął Karim – Kinga jest moją dziewczyną. Zadowoleni?
Spojrzeliśmy na siebie i każdy zaczął się nienaturalnie szeroko szczerzyć. Życzyliśmy szczęścia państwu Benzema i w podskokach wyszliśmy z pokoju. Wróciłam do siebie i zabrałam swoje rzeczy. Kiedy chciałam wychodzić drogę zastąpił mi Sergio.
- Co robisz? – spytał
- Wychodzę. – odpowiedziałam – Muszę wracać do domu.
- I tu się mylisz. – zobaczyłam ten diabelski uśmieszek na twarzy obrońcy – Bella prosiła żebym się tobą zajął do wieczora.
- Co?! – wrzasnęłam – No już do własnego domu nie można wrócić.
- Też cię Kocham słonko. – do pokoju zajrzała Bella - Przyjeżdżają jakieś szyszki i muszę ich ugościć.
- Ale u nas?! – zaraz wyjdę z siebie i stanę obok
- No tak. – w ostatniej chwili uchroniła się od poduszkowego pocisku lecącego w jej stronę – Sergio wpadnę po nią o 6!
- Zabiję. – warknęłam
- Jak możesz. – załkał Ramos – Nie chcesz ze mną spędzić  trochę czasu? Aż taki zły jestem?
- Oj, oj. – podeszłam do niego – Nie smutaj. Mam nadzieje, że masz FIFE.
- Pożałujesz, że zadałaś to pytanie. – wyszczerzył się i zabrał moją torbę
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy do domu Ramosa. Po drodze kłóciliśmy się, kto będzie grał Realem. Stanęło na tym, że Sergio musi zadowolić się reprezentacją Hiszpanii. Wreszcie dojechaliśmy. Weszłam do domu. Salon urządzony był w jasnych kolorach. Wielka kanapa, stolik, dwa fotele i przeogromna plazma. Sergio zaczął włączać grę a ja przynosiłam przekąski. Chwyciłam dwie szklanki i chciałam iść z nimi do salonu ale los chciał, że wpadłam na Ramosa. W efekcie jedna szklanka uległa destrukcji a mój palec został poraniony. Po tym jak przekonałam chłopaka, że mój palec będzie żył wzięłam się za sprzątanie tego szkła. Oczywiście mój bohater dzielnie mi pomagał. Po wszystkim wzięłam miskę z chipsami i wróciłam do salonu. Przekąski postawiłam na stoliku i usadowiłam się obok blondyna. Po 10 meczach zrobiłam się śpiąca. Sześć meczy wygrałam ja a resztę Ramos. Acha! Wygrałam!
- Śpiąca? – spytał obrońca
- Troszkę. – ziewnęłam – Masz może jakiś film?
- A co dokładnie? – wstał i podszedł do DVD
- Może jakiś horror albo cuś w tym stylu? – uśmiechnęłam się uroczo
- The Ring wersja japońska. – odpowiedział – Ta straszniejsza.
- Dawaj. – rozwaliłam się na kanapie – A może zadzwonimy po resztę?
- Ja włączę film a ty weź popcorn. – odwrócił się – Leży w szafce nad zlewem. Druga półka. Ty. Dobry pomysł. Mój iPhone leży na stoliku. Zadzwonisz do wszystkich?
- Spoko. – chwyciłam telefon Sergio, wykręciłam numer do Marcelo i ruszyłam do kuchni.
(J: Ja, M:Marcelo, A:Angel, Al: Alice, I:Ines)
M: Sergio! Witaj mój przyjacielu!
J:To ja Marcelo.
M:Maleństwo moje kochane. W jakiej sprawie dzwonisz do mej skromnej osoby?
Al: Kto to?
I:Nie słyszysz? Domcza dzwoni!
J: Wpadnijcie do Sergio. Oglądniemy jakiś film i się powygłupiamy..
A: Masz to jak w banku Maleństwo. Obdzwonimy całą naszą paczkę więc się nie kłopocz. Będziemy za chwilkę.
J: Dzięki Angel. A tak w ogóle to gdzie jesteście?
Al: Chłopaki zabrali nas do wesołego miasteczka.
I: Dostałam duuuużego różowego misia!
J: Oooo….To super. W takim razie czekamy. Papa.
M: Żegnaj przyjaciółko.
J: Żegnaj przyjacielu.
Rozłączyłam się. Czasami rozmowa z tymi wariatami może dać takiego kopa energii, że szok xD Zrobiłam cztery ogromne miski popcornu i nosiłam do salonu po dwie. Sergio jak gdyby nigdy nic siedział na kanapie i ogrywał Barce. Nie no.
- Nie ze mną takie numery kotku. – zabrałam mu pada – Ja tam siedzę i czekam aż to cholerstwo się zrobi a ty mi tutaj Fabregasa kiwasz?!
- Czepiasz się. – mruknął i pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam u niego na kolanach – A z resztą to nie był Fabregas tylko Alba.
Chciałam wstać ale Sergio perfidnie trzymał mnie w tali. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich troskę i iskierki pożądania. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Moje serce zaczęło mocniej bić a oddech przyspieszył. Nasze usta dzieliły zaledwie centymetry. Zamknęłam oczy i poczułam jego usta na swoich. Z początku całował delikatnie jakby bał się odrzucenia lecz z każdą sekundą pocałunki były bardziej namiętne ale za razem delikatne. Ręce zarzuciłam na ramiona Sergio i z zapałem oddawałam pocałunki. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Nagle moje paznokcie zaczęły wydawać się bardzo interesującą rzeczą. Sergio złapał mnie za podbródek i uniósł go tak, że patrzyłam centralnie w jego duże, czekoladowe oczęta.
- Zapomnijmy o tym, dobrze. – dalej się we mnie wpatrywał ale tym razem w jego oczach malował się smutek i rozgoryczenie
Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi. Wstałam i udałam się do kuchni. Oparłam się o blat i złapałam się za głowę. Ciągle czułam smak ust obrońcy na swoich. W ciągu tych kilku chwil straciłam kontakt ze światem realnym. Sergio doprowadza mnie do szaleństwa i nic na to nie poradzę. Wzięłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego. W tej samej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie w tali. Ramos oparł swoją głowę na moim ramieniu a jego zarost delikatnie mnie drażnił. Po całym ciele przeszły mnie ciarki. Wiedział jak na mnie działa i perfidnie to wykorzystywał. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam blado.
- Nie jesteś zła za tamto, prawda? – spytał z nadzieją
- Oczywiście, że nie. – odpowiedziałam – Trzeba przyznać, że nieźle całujesz.
- Ty też nie najgorzej. – uśmiechnął się a chwile później wybuchliśmy śmiechem – Mecz na zgodę?
- Ależ oczywiście. – uśmiechnęłam się uroczo i prowadzona przez Sergio udałam się do salonu.
Ledwo co rozpoczęliśmy mecz a do domu wparowała cała nasza paczka w składzie Marcelo, Kepler, Sami, Fer, Gonzalo, Karim, Gerard, Mesut, Angel, Fabio, Ada, Ines, Alice, Oriana, Monica, Paulina, Kinga, Gabi i Ricardo z Caroline.  Z żoną Ricardo od razu znalazłyśmy wspólny język a nawet uzgodniłyśmy, że kiedy tylko będziemy miały czas to wybierzemy się na zakupy. Usadowiłam się na kolanach u Ramosa, który siedział sobie na fotelu. Nigdy więcej japońskiej wersji!!!!!
- Jak zachce mi się oglądać japońską wersję to niech mnie ktoś pierdolnie tak, że mi to z głowy wyleci. – pisnęłam i przytuliłam  się do Sergio.
Później urządziliśmy sobie turniej w FIFE, który wygrał Kepler. Jeszcze kiedyś się zmierzymy Pepe. I tym razem będziesz kłaniał mi się w pas. Po ciekawym wieczorze przyjechała po nas Isabell. Wróciłyśmy do domu. Padnięta weszłam do kuchni i wszamałam zieloniutkie jabłuszko. Poczłapałam do łazienki i wzięłam dłuuuugą kąpiel w wannie. Po prawie godzinnym siedzeniu i moczeniu się wyszłam i odziałam w piżamkę. Wróciłam do siebie. Nie mając nic do roboty włączyłam facebooka. Nic ciekawego jednak nie ujrzałam. Może zacznę pisać pamiętnik…To dobry pomysł. O ja genialna! Wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do biurka. Chwyciłam zeszyt, długopis i klapnęłam na krzesełku. Otworzyłam pamiętnik na pierwszej stronie i zaczęłam pisać.
Drogi Pamiętniku!
Postanowiłam zacząć pisać pamiętnik, bo muszę się czasami wygadać. Dziewczyny maja swoje problemy, więc nie chcę narzucać im jeszcze swoich. Wczorajszego i dzisiejszego dnia nigdy nie zapomnę. Iker zaobrączkował się z panną Carbonero…..awwwww! To słodkie. Sara miała piękną suknię a wesele było nie zapomniane. Nigdy nie zapomnę Marcelo śpiewającego „Enrique Iglesiasa – Like it” Albo tańca z pijanym Ikerem xD Ostatnimi czasy wiele się zmieniło. Moja siostrzyczka chodzi z Fernando Torresem i moja kobieca intuicja mi mówi, że nie długo znowu trzeba będzie szukać kiecki na kolejne weselisko. W czasie pobytu w Madrycie poznałam dziewczyny z Realu Madrid Victoria. Od samego początku świetnie się rozumiałyśmy ale teraz naprawdę mogę nazwać je przyjaciółkami tak jak Gabrysię, Kingę i Paulinę. Poznałam też cały Real Madrid i mogę stwierdzić, że bardziej porąbanych ludzi świat nie widział xD Jednak to dzisiejszy dzień skłonił mnie do przemyśleń. Pocałunek z Sergio wywrócił moje życie do góry nogami! Ciągle jeszcze czuje smak jego ust na swoich…Ale przecież nie mogę się zakochać. On zostaje tu w Madrycie a ja musze wracać do Polski. A związki na odległość nie są dla mnie. A nawet jeżeli bym się tu przeprowadziła….przecież to sam Sergio Ramos. Obiekt westchnień połowy żeńskiej części Madrytu. A ja? Jestem tylko siostrą, dziewczyny jego kumpla. Więc? To chyba nie ma sensu. Rozum mówi jedno a serce drugie… Nie mam siły aby teraz zdecydować. Czas pokaże. A teraz idę spać.
Dobranocki :*
Zamknęłam zeszyt, wskoczyłam na łóżko a pamiętnik schowałam pod poduszkę. Położyłam się i momentalnie usnęłam. 
________________________________________________________________________________________________________
No i kolejny rozdział :D Szczerze powiedziawszy jestem z niego zadowolona, chociaż ten opis pocałunku mi nie wyszedł -.- Ale ja jak zwykle muszę coś zwalić.  Dzisiaj pada śnieżek a ja z przyjaciółką kopałyśmy piłę na boisku xD Ludzie przechodzili obok i patrzyli się na nas jak na wariatki xD ZALICZYŁAM GLEBĘ!!!! ADIDASY+ŚNIEG= GLEBA ROKU <3 <tyłek mnie boli> 
W takim razie do napisania 
ann- zaobrączkował ^^

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 15

Rozdział z dedykiem dla Gin : * Za Twoje motywujące komenty <3

Budzik obudził mnie o 14. Wczoraj nawet się nie umyłam. Przyszłam padłam na łóżko i zasnęłam. Wstałam i podeszłam do okna. Madryt skąpany był w letnim słońcu. Termometr wskazywał 30 stopni. Podreptałam do łazienki i wzięłam prysznic. W samym ręczniku wróciłam do garderoby. Chwyciłam króciutkie, jeansowe shorty, czarną boxerkę, jeansową kamizelkę, bransoletkę, naszyjnik i sandałki na obcasie. Przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni siedział już Gabi ubrana w różowe shorty, białą boxerkę i japonki. Zajadała się jajecznicą. Kinga w jeansowych shortach, białej bluzce na ramiączka, jeansowej kurteczce do pasa i w vansach robiła śniadanie a Pauliny nie było. Podeszłam do nich.
- Siemasz. – przywitałam się – Co na śniadanko?
- Jajeczniczka. – uśmiechnęła się do mnie Kinga – Idź obudź Paulę.
- Przywiozłaś suknie? – zapytałam
- Jasne. – wyszczerzyła się i podała mi jajecznice – I resztę też. Za godzinę będzie fryzjerka i makijażystka w osobie twej siostry. Gabryśka! Nie śpij!
- Ja nie śpię. – powiedziała i otworzyła oczy – Jestem w stanie wstrzymania.
Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zjadłam śniadanie i udałam się do pokoju Pauliny. Weszłam. Blondynka siedział na łóżku i namiętnie z kimś pisała.
- Raczy pani zejść na śniadanie? – zaśmiałam się – Czy może wolisz popisać jeszcze z panem Pique?
- Bardzo śmieszne. – uśmiechnęła się – Zaraz zejdę.
Kiwnęłam głową i poszłam do pokoju gościnnego, który zajmowała Sara. Wśliznęłam się cichutko i stanęłam obok łóżka.
- Wstawaj Sara. – powiedziałam do przyjaciółki
- Daj człowiekowi spać. – mruknęła i przekręciła się na drugi bok
- Wstawaj, bo na własny ślub się spóźnisz. – potrząsnęłam nią
- Mam jeszcze czas. – nakryła się kołdrą
- Koniec tego dobrego panno Carbonero. – ściągnęłam kołdrę z dziennikarki
- Nienawidzę cię Dominiko La Cruz. – warknęła i siadła na łóżku
- Kochasz mnie Saro Carbonero. – uśmiechnęłam się uroczo do przyjaciółki – Ogarnij się i chodź na śniadanie. Zaraz się zacznie. 
Niechętnie wstała i podeszła do torby z ciuchami. Wyszłam i zeszłam na dół. Włączyłam telewizor i siadłam na kanapie. W wiadomościach trąbili o tym, że wspaniały Casillas się żeni. Około 15.30 do domu wparowała moja siostrzyczka.
- No to kto na pierwszy ogień? – zaśmiała się – To był żart. Oczywiście, że Paulina. A Sarę zostawię sobie na koniec.
Zaśmiałam się i zawołałam dziewczyny. Paulina pierwsza. Ja nie będę korzystała z usług siostry więc zmyłam się do siebie. Po kilku chwilach wpadła Gabi. Posiedziałyśmy razem i pogadałyśmy.
- Ja na serio nie wiem w co się ubrać. – złapała się za głowę – Jestem świadkową. Boje się,
- Ojoj. – przytuliłam się do niej – Chodź. Zaraz coś znajdziemy.
Przemknęłyśmy się do pokoju Gabi i weszłyśmy do garderoby. Zaczęły się wielkie poszukiwania. Po długich rozważaniach wybrałyśmy kremową sukienkę z cekinami pod biustem, tego samego koloru buty i kopertówkę.  Dziewczyna się umyła i przebrała. Całość prezentowała się świetnie. Włosy zostały wysuszone i potraktowane lokówką xD Oczywiście tak delikatnie. Jeszcze kolczyki a dokładnie perełki i gotowe.
- No i teraz to Mesutowi szczęka opadnie. – zaśmiałam się a blondynka okręciła się wokół własnej osi
- Tak myślisz? – zarumieniła się
- Ja nie myślę. Ja to wiem. – wyszczerzyłam się – Ty gotowa a ja jeszcze w proszku. Dobra lecę. Muszę jeszcze skoczyć do kwiaciarni po zamówiony bukiet.
Wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Ruszyłam do kwiaciarni i odebrałam bukiecik. Wróciłam do domu i oddałam kwiaty dziennikarce. Sama poczłapałam do siebie gdzie Gabi siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
- Jak to się przygotowują . – zaśmiała się – A na Facebooku Ikera i Twiterze Sergio aż roi się od nowych foci.
- Na pewno nie damy się nabrać. – uśmiałam się – Iker chce zobaczyć Sarę a Mesut ciebie.
- No ale jakieś focie muszą być. – uśmiechnęła się i wyjęła telefon – Chociaż jedną.
- Dobra Słitfocia z rąsi nie jest zła. – wyszczerzyłam się i usiadłam koło przyjaciółki
Strzeliła nam zdjęcie i poleciała na dół aby uwiecznić resztę. Ja wezmę aparat na wesele. W tedy to będą jaja xD Zaczęłam się przygotowywać. Z ciuchów wybrałam granatową, krótką sukienkę. Do tego czarne szpilki i takiego samego koloru torebkę. Włosy uczesałam i lekko potraktowałam lokówką. Zrobiłam delikatny makijaż i włala xD Efekt końcowy był całkiem, całkiem. Aparat schowałam do torebki i zeszłam na dół. Paulina ubrała się w bordową sukienkę, czerwone szpilki, czerwoną marynarkę i takiego samego koloru torebkę. Do tego włosy miała wyprostowane i puszczone luzem na ramiona. Kinga natomiast przyodziała sukienkę z beżową górą i czarnym dołem. Do tego dodała kremowe szpilki, pierścionek, długie kolczyki i czarną kopertówkę. Efekt był świetny. W pokoju Sary Bella dokonywała ostatecznych poprawek. Kiedy moja siostra wyszła moje oczy mało z orbit nie wyszły. Proste czerwone włosy były puszczone luzem na ramiona. Do tego sukienka, która u góry była w kolorze kawy z mlekiem a u dołu czarna. Świetnie dobrane buty i kolczyki z piórek świetnie wszystko kończyły. Jeszcze nigdy jej tak nie widziałam.
- A teraz proszę o brawa dla naszej panny młode. – orzekła
Z pokoju wyszła Sara w przepięknej sukni ślubnej i z welonem w rozpuszczonych włosach. Wyglądała przepięknie. Pod domem czekała już limuzyna pożegnałyśmy się z Sarą i Gabi. Dziewczyny wsiadły do auta i pojechały do katedry. Ślub miał się odbyć w katedrze w centrum Madrytu. Zaproszonych było 400 osób O.o WOW! Tak trochę dużo. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. To Sergio! Odebrałam.
- Halo. – powiedziałam a uśmiech nie schodził mi z ust
- Hej piękna. – przywitał się obrońca – Będę po ciebie za 10 minut
- Ok. – odpowiedziałam
- To do zobaczenia. – pożegnał się i rozłączył.
Sidłam w kuchni i sącząc wodę ze szklanki czekałam na mojego towarzysza. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Jejusiu! Zaraz zejdę! Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przede mną stał Sergio ubrany u czarny garnitur i okularami na nosie.
-Pięknie wyglądasz.– powiedział i pocałował mnie w policzek – Gotowa?  
-.Dziękuję. Ty też nieźle się prezentujesz. – uśmiechnęłam się – Jasne. Tylko wezmę torebkę.
Wróciłam od kuchni i chwyciłam ową rzecz. Powiadomiłam dziewczyny, że już jadę i wraz z Sergio skierowałam się do czarnego Audi. Ramos jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi a ja wsiadłam do środka. Siadł za kierownicą i odpalił. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
- Ile ma koni? – spytałam w końcu, bo moja ciekawość nie zna granic
- 560. – uśmiechnął się
- W ile? – znowu moja ciekawość.
- 3.6 – uśmiechnął się i przyśpieszył a mnie wbiło w fotel – Nie każesz mi zwolnić? – zdziwił się
- A dlaczego? – zaśmiałam się – Lubię tak jeździć ale jak jedziesz z dziewczynami to jest: „Zwolnij! Chcesz nas pozabijać?!” – udawałam dziewczyny
- Coś o tym wiem. – uśmiechnął się – Tak samo jak z moją mamą i siostrą. Koszmar. Ale ja już nie wyrabiam. Może mi jeszcze powiesz, że uwielbiasz grać w FIFE i oglądać mecze.
- Chyba jest jasne, że jeżeli gram to i oglądam. – fochnąć się czy nie – A co do FIFY w owej chwili nie posiadam PS3 więc jestem czasowo odcięta. – zaśmiałam się
- Skąd ty się urwałaś? – spojrzał na mnie i uśmiechnął się bosko
- Z Polski. – odpowiedziałam i chwilę później wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jesteśmy. – oznajmił piłkarz i wyszedł z samochodu
Otworzył mi drzwi i podał rękę. Chwyciłam ją i wyszłam. Oczywiście nie obyło się bez paparazzi. Sergio złapał mnie za rękę i tym samym dodał mi trochę otuchy. W jednej chwili w moim brzuchu uwolniło się stado motyli. Kiedy tylko obrońca był przy mnie czułam się tak .… bezpiecznie? Chyba tak. Miałam ciarki na plecach kiedy słyszałam jego głos. Czy ja…? No raczej nie… Po tygodniu? Ja, ja, ja się zakochałam. Ja. Ta oziębła wredna dziewucha bez odrobiny uczuć. Uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech powodował, że coś takiego jak rzepka w kolanie nie istniało. Odwzajemniłam grymas. Weszliśmy do katedry i usiedliśmy w trzeciej ławce. Siedziała tam Ines. Ubrała się w pudrową sukienkę, która przewiązana była w pasie czarnym paskiem z kokardą. Do tego łososiowe buty na niewysokim obcasie, bransoletki, czarne kolczyki i kremowa torebka. Włosy były troszkę bardziej okiełznane niż zwykle xD Marcelo w garniturku prezentował się bardzo „ciachowato” jak to mówi Ines xD Obok nich siedziała Alice w kremowej sukience na jedno ramię. Dobrała do tego takiego samego koloru buty, brązową torebkę, bransoletki i złote kolczyki. Włosy były starannie ułożone. Fabio też w garniturku i też prezentował się „ciachowato” xD Wszyscy zaczęli się schodzić. Za nami usadowiła się Paulina z Gerardem, Bella z Fernandem i Monica(to) z Gonzalo. Przybył tez Sami z Orianą(to), Kinga z Karimem i Kat(to). Wypatrzyłam nawet nasza trenerkę, Mourinho z żoną i sztab trenerski. Uroczystość zaczęła się równo o 18. Do kościoła weszła Sara prowadzona przez ojca. Widziałam ten błysk w oku Ikera kiedy ją zobaczył. Naprawdę się kochają. I ja to wiem. Z przemyśleń wyrwał mnie głoś księdza pod koniec.  
- Czy ty Ikerze Casillasie Fernadez bierzesz tą oto Sarę Carbonero Arévalo za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że jej nie opuścisz aż do śmierci? – te słowa wybudziły mnie z letargu
- Tak, ślubuję. – uśmiechnął się.
- A czy ty Saro Carbonero Arévalo bierzesz tego oto Ikera Casillasa Fernadeza za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że go nie opuścisz aż do śmierci? – zapytał ksiądz
- Tak, ślubuję. – uśmiechnęła się.
- Ale te dzieci szybko dorastają – zaszlochał Marcelo i otarł niewidzialną łzę
Zaśmiałam się cicho a Sergio mi zawtórował.
- Możesz pocałować pannę młodą. – odezwał się ksiądz
Chyba nie muszę mówić co się stało po tych słowach xD Po uroczystości wszyscy udali się do Sali balowej, która znajdowała się na obrzeżach Madrytu. Wraz z Sergio tematy do rozmów nam się nie kończyły. Dojechaliśmy. Tak jak przedtem Ramos pomógł mi wysiąść z samochodu i weszliśmy do sali. Ściany były w kolorze kawy z mlekiem a pod sufitem fruwało pełno białych balonów z helem. Okrągłe brązowe stoliki przy których mieściło się 6 osób i drzewka idealnie pasowały do pomieszczenia. Następnie było przejście do Sali balowej. Ona była urządzona identycznie jak ta główna. Po kolacji wszyscy poszli tańczyć. Wraz ze mną, bo tak się składa, że nasz wspaniały „Serżjo”  się uparł.
- Ale ja nie umiem tańczyć. – łkałam po drodze
- Przeżyjesz. – odpowiedział krótko
- A jak nie? – dławiłam się ze śmiechu
- To trudno. – nawet się nie odwrócił
- Cham. – podsumowałam krótko
- Angel przyjacielu mój najdroższy ratuj przyjaciółkę. – zawyłam do Argentyńczyka
- No wiesz co?! – zbulwersował się Marcelo – Przecież to ja jestem twoim najdroższym przyjacielem.
- Marcelo przyjacielu.. – uśmiechnęłam się słodko
- Nie. – wyszczerzył się i porwał Ines do tańca.
Pfff. Poczekaj… Będziesz czegoś chciał… A jednak nie jestem tak totalnym beztalenciem. Jakoś mi szło. Opornie ale szło xD
- A widzisz. – szepnął mi do ucha obrońca – A tak się bałaś.
- Odbijamy! – krzyknął Kepler i zamienił się z Ramosem
Całkiem niezły tancerz z tego Keplerka. Zaliczyłam taniec z Cristiano, Fabio, Marcelo, Samim, Karimem, Gerardem, Nando, Ikerem, Angelem, Pepe, Gonzalo i Mourinho. Co prawda z Marcelo i Ikerem tego czegoś nie można było nazwać tańcem xD Wróciłam do stolika który dzieliłam z Sergio, Gabi, Mesutem, Alice i Angelem. Chłopakom już zaczynało porządnie odbijać od wódeczki. I to takiej sprowadzonej prosto z Polski xD Nie dziękujcie xD  Mesut i Gabi zabalowali i to porządnie. Dosiedli się do nas Pepe z Marcelo. Angel jako jedyny z towarzystwa miał zahamowania. WOW! Ciekawe xD Dołączył do nas Sergio.
- Dominika – mówił porządnie upity Kepler – Ty wież, że ty jesteś taka ponętna i seksowna.
- Tak wiem. – zarzuciłam włosami – Tylko pamiętaj, że twoja żona jest w pobliżu. (nie ma to jak szantarzyk xD)
- Ty Ramos to jednak masz szczęście. – Brazylijczyk objął ramieniem Sergio
- Jak bym nie wiedział. – zaśmiał się
- Fajnie, że jestem poinformowana. – strzeliłam focha
Nie trwał on jednak długo gdyż, ponieważ, albowiem, toteż dlatego, że Ramos pocałował mnie w policzek co anihilowało mojego focha pospolitego.   
- Doma! – wrzasnęła Monica i pociągnęła mnie do Sali tanecznej – Zaraz Sara będzie rzucać bukiecik.
- Ale ja go nie łapie. – od rzazu powiedziałam
Dziennikarka rzuciła bukiet za siebie. Złapała go Bella? A skąd ona się tu wzięła? O.o Stała pod sceną a w oczach widać było panikę. Podeszłam do  siostry.
- A wiesz, że to znaczy, że jako pierwsza wyjdziesz za mąż. – dusiłam się ze śmiechu – A ja nawet wiem kto będzie tym mężem.
- Aleś ty zabawna siostrzyczko. – zaśmiała się nerwowo – Uff. Fernando.
- A nie mówiłam! – wrzasnęłam – Ładne będzie z was małżeństwo. I od razu mówię, że jestem chrzestną pierwszego Torresiątka.
- Hahaha. – zaśmiała się – To z takimi tekstami do Nando wyjeżdżaj.
Kiedy blondyn do nas podszedł odbębniłam całą kwestie od początku. Zaśmiał się i powiedział, że pomyśli. No to pora szukać kiecki na kolejne wesele xD Odtańczyli taniec i wrócili do stolika. Przez resztę wieczoru bawiłam się jak nigdy do tond. Upici piłkarze są gorsi niż upici zwykli ludzie xD No weźmy na przykład Gonzalo. Wraz z Mesutem, Keplerem i Marcelo urządzili sobie karaoke. Śpiewali a raczej powinnam użyć sowa darli się do piosenki „Enrique Iglesiasa – Like it” Powiem jedno było grubo xD Około 4 nad ranem wszyscy porozchodzili się do pokojów. Mój dzieliłam z Sergio. Dzięki Iker -.- Odwdzięczę się -.- Położyłam się na łóżku a obok mnie Sergio. Oboje mieliśmy niezłą ilość procentów we krwi. Spojrzałam na obrońcę. Już spał. Oho. Będzie nie zły kacyk xD Położyłam głowę na jego torsie i zasnęłam. 

Sukienka Dominiki 




















Suknia ślubna Sary 




















Samochód Sergio 













___________________________________________________________________
Miało być genialnie wyszło badziewnie -.- Zawsze coś zwale -.- Mam nadzieje, że was nie zanudziłam. Teraz małe pytanko: Kto ogląda mecze reprezentacji narodowej??
PS. Nie ogarniam do końca przysięgi ale mam nadzieje, że da się to przetrawić xD