piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 3

W pudełku znajdowała się piłka do nogi z autografami całego Real Madrid. Wyjęłam ją i znalazłam JEGO autograf. Spojrzałam pytająco na Martynę. Ta tylko wyszczerzyła się i pokiwała głową.
- O dżizys! – wrzasnęłam – Dziewczyny, patrzcie!
Przyjaciółki otoczyły mnie i zaczęły oglądać piłkę. W pewnym momencie wszystkie, jak roboty, spojrzałyśmy na tatę. On tylko podniósł ręce w geście obrony i pokazał głową na niczego niespodziewającą się Martynę. Wrzasnęłyśmy „TULIMY!” i rzuciłyśmy się na moją macochę.
- Dziewczyny, dusicie mnie. – wyszeptała miażdżona osoba.
- Sorki – odpowiedział King a wszystkie ją puściłyśmy.
- Dobra, a teraz pojedziemy do domu, przebierzemy się i możemy w końcu jechać na te zakupy? – spytała Bella i zrobiła oczy ala kot z Shreka.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jednak Isabell potrafi się wpasować xD Wsiadłam do samochodu, opuściłam dach i włączyłam radio. - Ustawiłem wam GPS na najkrótszą trasę. – powiedział tata – Zaraz włożę wasze walizki do bagażnika i możecie jechać.
- Dzięki tato – powiedziałam i pocałowałam ojca w policzek – Jesteś najlepszy.
- Tak, wiem. – wyszczerzył się i odszedł
Po 30 minutach tata wepchnął nasze walizki do bagażnika. Gabi dosiadła się do mnie do przodu a reszta usadowiła się z tyłu. GPS zaprowadził nas na obrzeża Madrytu. Na końcu trasy znajdował się nasz nowy domek. Kiedy zobaczyłam naszą hacjendę moje oczy przypominały pięciozłotówki. No na serio. Miałam większy wytrzeszcz niż Ozil xD Wjechałyśmy na posesje i od razu pognałyśmy do drzwi frontowych. Gabi otworzyła je i wparowałyśmy do środka. W środku dom był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz. Salon wyposażony w wielki telewizor i DVD, z którego wchodzi się do kuchni. Na dole była łazienka dla gości i dwa dodatkowe pokoje. Schody prowadziły na górę. Długi korytarz, z którego wchodziło się do pięciu pokoi i dwóch łazienek. OMG! Na każdych drzwiach wisiała karteczka z imieniem. Pierwszy pokój był Kingi. No, no. Zalatuje mi tu Bellą xD Naprzeciwko znajdował się pokój Pauliny. Następnie pokój Gabi, pokój Isabell a na końcu moje królestwo. Coś mi się czuje, że moja siostra maczała w tym palce, bo nie sądzę, żeby tata miał taki dobry gust. Wróciłyśmy do salonu. Od zachodniej strony pokoju zauważyłam oszklone drzwi, które wychodziły na taras i ogród z basenem. Matko. Ale tata z Martyną musieli na to wydać kasy.
- Dziewczyny! – wrzasnęłam – Mamy basen!
- Serio?!- krzyknęła z domu Kinga a chwilę później już stała obok mnie. – Ale zajebisty. Bella musimy iść na te zakupy? Przecież sklep nie zając nie ucieknie.
- Idziemy i nie ma dyskusji! – krzyknęła z kuchni siostra – A przy okazji zajdziemy do sklepu, bo lodówka świeci pustkami. Wiecie, co. Ojciec specjalnie wybudował ten dom tu. Naprzeciwko urzęduje ja. No nie powiem ale macie niezłą sąsiadkę.
Wszystkie trzy zaczęłyśmy się chichrać.
- Te, śmieszki! – krzyknęła Paula – Przebieramy się i na zakupy.
Ogarnęłam się i weszłam do domu. W salonie stała moja wielka niebieska walizka. Wzięłam ją i wtaszczyłam na górę. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i padłam. O takim pokoju zawsze marzyłam. Chwilunia…. No tak. Jakieś trzy lata temu Bella pomogła mi zaprojektować pokój marzeń i jak mniemam wykorzystała to. Weszłam do garderoby* i zaczęłam rozkładać ciuchy. Co jeszcze dziwniejszego, że Bella zapełniła mi prawie połowę garderoby nowymi ciuchami. Moja mina kiedy skończyłam i spojrzałam na ciuchy: O.o  Teraz mogę wybrać coś sensownego na zakupy. No to poszukiwania czas zacząć. Zdecydowałam się na to. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki*. Wzięłam prysznic, i ubrałam się w ciuszki. Włosy uczesałam, rozpuściłam i założyłam na nie ray-bany. Wyszłam i znowu skierowałam się do pokoju. Do torebki włożyłam wszystkie potrzebne rzeczy i skierowałam się do salonu. Na kanapie siedziała Gabi ubrana w to, Bella ubrana w to. Kinga odziana w to. A Paulina jak zwykle się grzebie. Dziewczyny spojrzały na mnie błagalnie. Odwróciłam się i ruszyłam do pokoju przyjaciółki. Weszłam do pokoju. Nie ma jej. Weszłam do garderoby i złapałam się za głowę.
- Na włosy Puyola co tu się stało?! – powiedziałam
Paulina spojrzała na mnie. Od razu zaczęła sprzątać a ja szperać. Postawiłam na to. Paula pognała do łazienki a ja dokończyłam układanie ciuchów. Po 5 minutach zeszłam na dół i dołączyłam do dyskusji na temat pięknych oczu Gerarda Pique i rozbrajającego uśmiechu Sergio Ramosa. Jakieś 10 minut później dołączyła do nas Paula i wszystkie udałyśmy się do samochodu. Po niecałej godzinie już buszowałyśmy po sklepach. Zaszalałam. Kupiłam sobie trzy pary spodenek, dwie pary botków, sandałki, japonki, dwie pary conversów, bejsbolówkę, sześć T-shirtów, dwie spódnice, sukienkę, bandankę, trzy pary rurek, sweterek, dwie torby, dwie par okularów, szpilki, baleriny, nową obudowę do iPhona, koturny, nowe słuchawki, trzy boxerki i złoty wisiorek. Obładowane torbami, udałyśmy się do kawiarenki na kawę i ciastko. Usiadłyśmy przy stoliku i gadałyśmy o wszystkim i o niczym.
- Ciekawe co u Sary? – zaczęłam temat – Co nie?
- Nio. – odpowiedziała mi Kinga – No rzesz w mordę go i nożem. Gdzie jest nasze zamówienie?!
- Nie bulwersuj się skarbie. – próbowałam uspokoić przyjaciółkę – O patrz już idzie.
- A tak wracając do tematu Sary to ciekawa jestem jak mi się wytłumaczy z tego pierścionka na palcu. – powiedziała Gabi.
- Oj tak. – przytaknęłam przyjaciółce. – I dlaczego w ogóle się nie odzywała przez rok. Niech ja tylko dostanę w swoje ręce naszą kochaną pannę Carbonero.
W tej chwili usłyszałam pisk za sobą.
______________________________________________________________________________
Jak na razie będą totalne flaki z olejem więc od razu przepraszam : D  Zapraszam do czytania. Jak macie jakieś sugestie to piszcie w komentarzach : * To do następnego : D Jeżeli chcecie : >

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 2

„Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania” Taki komunikat wyrwał mnie ze snu. Obudziłam śpiącą królewnę(czyt. Gabi xD). Po około 20 minutach czekałyśmy na walizki. Kinga znowu wpadła na Benzeme ale tym razem była milsza. Nie zdziwię się gdy ten chłopak pomyśli, że ma wahania nastrojów xD Wszystkie odebrałyśmy walizki i ruszyłyśmy do wyjścia gdzie zobaczyłam mojego tatę, który machał nam. Zostawiłam walizki i podbiegłam to ojca. Rzuciłam się na niego a on obrócił mnie dwa razy. Wreszcie postawił mnie na ziemi.
- Dominisia – zaczął.
Wspominałam, że tylko tata może tak na mnie mówić? Nie, to właśnie mówię.
 – Ale ty wyrosłaś. Wypiękniałaś. Jak minął lot?
- Całkiem nieźle. Chociaż mogło być lepiej. – odpowiedziałam – Zaraz wracam.
Pogalopowałam do dziewczyn, które siedziały sobie na ławeczce i czekały. Zabrałam moje bagaże i wszystkie cztery ruszyłyśmy do taty. Zapoznał nas ze swoją żoną Martyną. Okazała się świetną kobietą. Taka wariatka. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedy tata zobaczył nasze walizki złapał się za głowę.
- Czy wy kobiety nie potraficie spakować się w jedną walizkę? – zapytał w drodze do samochodu – Nie wiem czy to się do bagażnika zmieści.
- Po pierwsze: To są same najpotrzebniejsze rzeczy, czyli słuchawki i laptop. – powiedziałam a dziewczyny i Martyna wybuchły śmiechem – A po drugie to: spokojna twoja rozczochrana. W tym bagażniku zmieści się wszystko.
- Ja ci dam rozczochraną. – powiedział tata i rozczochrał mi włosy
- Ej no. Ja się tak nie bawię. – zaczęłam się chichrać.
Doszliśmy do samochodu* . Tata próbował wepchnąć nasze walizki do bagażnika a my razem z Martyną gadałyśmy i śmiałyśmy się jak opętane. Nagle usłyszałam „Cheryl Cole – Call my name”. Wyjęłam telefon i odebrałam. Halo… Cześć mamo… Tak, już doleciałam… Nie, nikt mnie nie okradł… Dobrze … Matko przecież to tylko dwa miesiące … Dobra. Muszę kończyć. Cześć.
Kiedy tata wepchnął nasze walizy do samochodu usiadł za kierownicą i zaczął zadawać pytania z prędkością karabinu maszynowego. Opowiedziałyśmy mu co tam w Polsce i najnowsze plotki prosto ze stadionu Legii Warszawa. W końcu wypaliłam o spotkaniu Benzemy. Martyna razem z Gabi szorowały szczęką po ziemi a tata mało nie zszedł ze śmiechu. Podsumował to krótko.
- Jeszcze nie raz go spotkacie.
Kinga na te słowa zrobiła się czerwona jak dorodny buraczek i zaczęła bawić się bluzką. Dojechałyśmy do hacjendy* taty xD Jak ja lubię to słowo. Na pierwszy rzut oka wydaje się mała ale kiedy wejdziesz do środka to… po prostu pałac. Nie no. Pałac ma mniej pokoi ^^  Chwyciłyśmy walizki i ruszyłyśmy do domu. Weszłyśmy do kuchni* a ja od razy otworzyłam lodówkę. Wyjęłam soczek pomarańczowy i pięć szklanek. Postawiłam je na stole i nalałam wszystkim. Brakuje tu jednej osoby. Zawsze w wakacje chodziłyśmy razem na zakupy, chlapałyśmy się w basenie, oglądałyśmy mecze, które później omawiałyśmy do 4 nad ranem, horrory, po których same bałyśmy się wyjść do łazienki. Moja siostra niestety w te wakacje nie będzie mogła nam towarzyszyć. A to już nie to samo :’(
- Doma – zaczęła Gabi – Czemu Bella nie mogła przyjechać?
- Mówiła mi, że ma urwanie głowy z tą nową kolekcją i musi lecieć do Londynu. – odpowiedziałam, gdy nagle do kuchni wparowała moja ukochana starsza siostra.
- Jak widzisz siostrzyczko, głowę mam na miejscu. – powiedziała i przytuliła mnie tak mocno, że o mało mi żeber nie połamała. – Jak bym mogła przegapić wakacje z moimi szajbuskami? To przebierać się i na miasto.
Nagle do kuchni wszedł tata z Martyną. Moja macocha trzymała coś za sobą.
- Nie tak szybko Bella. – zatrzymał Isabell ojciec – Najpierw chcemy dać coś dziewczyną. Po pierwsze.
- Wiemy, że uwielbiacie jeździć po Madrycie i okolicach a skoro każda ma prawo jazdy to zafundowaliśmy wam coś. – dokończyła Martyna i wręczyła mi niebieskie pudełko – Jeszcze nie otwieraj. A po drugie.
- Tu w domu zawsze jest harmider i ostatnimi czasy mamy mnóstwo gości, więc proszę. – orzekł tata i podał Gabi tym razem żółte pudełeczko – No. Teraz możecie otworzyć.
Jak na komendę otworzyłyśmy podarunki. W żółtym pudełku znajdowały się klucze z zawieszką Real Madrid. Zaczęłyśmy piszczeć i skakać. Ja nie wieżę. Tata wybudował nam nasz własny dom w ….no właśnie. Gdzie?
- OMG! Gdzie on jest? Niech pan powie! Plis. – ekscytowała się Paula
- To zaraz. Teraz drugie. – odpowiedział
Otworzyłyśmy a tam kolejne klucze z zawieszką Real Madrid. Tyle, że te są do ….o dżizys!!! Mamy samochód!!! Piszczałyśmy i skakałyśmy jeszcze bardziej. Cała czwórka rzuciła się na mojego tatę i zaczęła go dusić. Potem przyszłą kolej na Martynę. Wybiegłyśmy przed dom gdzie stało nasze autko*. To był kabriolet tylko, że miał zamknięty dach. Otworzyłam je i wpakowałam się do środka. Na przednim siedzeniu pasażera leżało jeszcze jakieś pudełko. Wzięłam je i wyczłapałam się z samochodu.
- To też dla nas? – spytałam tatę.
-Tak. – odpowiedział
Otworzyłam a to co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.



* Samochód taty  
            








* Hacjenda taty












* Kuchnia taty i Martyny











* Nasze autko













_________________________________________________________________________________
Koszmar -,- Gorsze niż flaki z olejem -.- Następny w sobotę lub niedzielę : D

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 1

„Biegnę z piłką w stronę bramki. Wpadam w pole karne. Już chce oddać strzał, gdy wślizgiem atakuje mnie sam Sergio Ramos. Sekundę później upadam na murawę. Czuje okropny ból w lewej nodze. Widzę nad sobą zmartwioną i przestraszoną twarz samego El Lobo. Pomaga mi wstać. Nasze twarze są coraz bliżej, nasze usta dzielą zaledwie milimetry..” Cholerny budzik. Otworzyłam oczy i spojrzałam na przedmiot, który brutalnie przerwał mi mój piękny sen. Wskazywał 2.30. Zwlekłam się z łóżka i weszłam do
garderoby. Chwyciłam wcześniej naszykowane ciuchy i pognałam do łazienki. Wzięłam prysznic i wykonałam wszystkie poranne czynności. Założyłam to. Włosy uczesałam i związałam w niedbałego warkocza. Po cichu zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleczko. Chwyciłam pierwszą lepszą miskę, wsypałam do niej płatki i zalałam mlekiem. Pełno wartościowe i szybkie śniadanie :D Kiedy skończyłam jeść, miskę wstawiłam do zmywarki i udałam się do swojego pokoju. Spakowałam jeszcze ostatnie potrzebne rzeczy i zamknęłam walizkę. Jak ja się zmieściłam w jedną? Oto jest pytanie! Zmieścił się laptop i słuchawki. To najważniejsze, bo ja bez laptopa i słuchawek to jak bez ręki xD No na serio. A no i jeszcze bez jakiejś dobrej książki. Spakowałam całą letnią część garderoby. W Madrycie jest pewnie ze 30 stopni. A w Polsce, Hmm? Ładną mamy jesień tego lata xD Omiotłam jeszcze raz wzrokiem swój pokój. Moją uwagę przykuło łóżko. Będzie mi go brakowało. Jest takie wygodne i ten mój łapacz snów. Po prostu miodzio xD Zarzuciłam na siebie szary sweterek. Staszczyłam bagaż na dół. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę „Shakira – She Wolf”. Ruszyłam w stronę osiedla Pauliny. Co jak co ale mieszkanie to ona ma ładne ^^ Doszłam. No co prawda mam prawko ale po co to komu skoro nie mam autka. Ta, ojczym stwierdził, że sama sobie kiedyś kupię. Na słuchawki to da a na samochód to już nie, bo za dużo. To jest cały Paweł. Ale jak przyjdzie co do czego to jest niezastąpiony. W przeciwieństwie do mamy. Weszłam do odpowiedniego budynku i zapukałam w drzwi z liczbą 3. Ja tam wiem dlaczego jej mieszkano ma cyferkę 3 :D Oj tak. Paulinka jest wielką fanką Gerarda Pique. Jak ja to mówię: Pikaczu. Po kilku chwilach otworzyła mi Gabi jeszcze w piżamie? O.o Chwilunia. Co tu jest grane? Wpuściła mnie do środka i wyjaśniła, że została u Strzeckiej na noc. Siadłam w kuchni. Zrobiła mi kawę i kazała chwilę poczekać aż się ubierze. Postanowiłam, że zrobię tym głodżillą pyszne i pożywne śniadanko. Postawiłam na jajecznice i soczek pomarańczowy. Po piętnastu minutach przyszła do mnie ubrana w to.
- Niezły kapelutek słonko. – zachichotałam
- Tak wiem genialny jest. – odpowiedziała
Gdy zobaczyła śniadanko rzuciła się na nie niczym Casillas na piłkę xD Jajecznica zniknęła po nie całych dwóch minutach.
- Ta Paulina cię głodziła, czy co? – spytałam przyjaciółki pijącej soczek.
- Nie. – odpowiedziała i odstawiła szklankę – Ale to jej gadanie o Gerardzie tak na mnie działa. No rozumiem, że go lubi ale przestała by o nim tak nawijać.
- No widzisz jak ja się czuję jak ty mi gadasz o Ozilu – powiedziałam i upiłam trochę kawy
- Ja też tak mam? – spytała przerażona
- No czasami. – zaśmiałam się i wypiłam kawę do końca – A tak zmieniając temat to gdzie nasza przyszła pani Pique?  
-Biedulka nie wie w co się ubrać. – zachichotała Gabi i zabrała talerz po jajecznicy.
- To ja jej zaniosę tę jajeczniczkę, bo tam z głodu wykituje. – powiedziałam, chwyciłam talerz ze śniadaniem, szklankę z sokiem i poszłam do pokoju Pauli. Nie było jej. No tak pewnie siedzi w garderobie. Miałam racje. Jej garderoba wyglądała jak pobojowisko. Zawołałam Gabi a ta złapała się za głowę.
- No co? – spytała Paula a w jej oczach było widać panikę. – Nie mam się w co ubrać.
- Nie panikuj. – rozkazałam przyjaciółce – Gabi spróbuje ułożyć ten cały bajzel, ja ci coś znajdę a ty w spokoju zjesz śniadanko i pójdziesz do łazienki
- Tak jest pani kapitan – usłyszałam za sobą głos Kingi – Ja pomogę Gabi, bo wątpię żeby sama sobie poradziła.
Dziewczyna ubrała się to. Pisnęłam i rzuciłam się dziewczynie na szyje. Wyjechała na dwa tygodnie i gadałyśmy tylko przez telefon. Dziewczyny poszły w moje ślady i po chwili wszystkie wrzasnęłyśmy: „TULIMY!” Zaproponowałam Kindze śniadanko w postaci jajeczniczki i soczku. Po pozytywnej opinii naszego smakosza czyli Gabi zgodziła się. Prace ruszyły pełną parą. Gabrysia składała ciuchy a Kinia rozkładała je i rozwieszała. Paulina jadła śniadanko a ja próbowałam znaleźć coś ładnego, dziewczęcego a za razem wygodnego. Wreszcie znalazłam . Wyszperałam do tego jeszcze jeansową kurteczkę Zaniosłam Pauli to. Wróciłam do dziewczyn, które już skończyły robotę. Udałyśmy się do kuchni gdzie zgodnie z obietnica przyrządziłam Kini mój specjał śniadaniowy xD
- Miśka – zwróciła się do mnie – Od teraz zawsze robisz mi śniadanie.
- Mi też.- orzekła Gabi
- I mi! – wrzasnęła Paula z pokoju.
- No to zostałam kucharzem na pół etatu – westchnęłam teatralnie i złapałam się za głowę
Wszystkie trzy wybuchnęłyśmy niepochamowanym śmiechem. Zaczęłyśmy obgadywać wszystkich piłkarzy. Zaczynając od ulubieńca Gabi, Mesuta Ozila a kończąc na Karimie Benzemie i Ikerze Casillasie. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał 4.30.
- Ty, Pauliś rusz dupsko, bo będziesz na piechotę do Madrytu zasuwać! – krzyknęłam
Chwilę później wyszła z pokoju, taszcząc dwie, ogromne walizki, A myślałam, ze to ja przesadziłam J Jak to dobrze, że taxówki są 24 na dobę. Zamówiłyśmy dwie i ruszyłyśmy na lotnisko im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Odprawa i te inne duperele przebiegły wyjątkowo szybko. Po wszystkim miałyśmy jeszcze godzinę dwadzieścia czasu wolnego. Zaciągnęłam towarzystwo do księgarni. Ponieważ nie wzięłam ze sobą książek postanowiłam, że kupię dwie czy trzy. Zasiliłam moją kolekcję o biografię Ikera Casillasa, książkę o reprezentacji Hiszpanii, Realu Madrid i FC Barcelonie. Ale będę miała zajęcie. Niach, niach. Pewnie myślicie, że zacieram rączki, tak? To dobrze myślicie xD  Kiedy podchodziłam do kasy w oczy rzuciła mi się nowa biografia. Ta której bym się za Chiny nie spodziewała. Była to książka o Sergio Ramosie. Chwyciłam ją i pognałam zapłacić. Jak to dobrze, że Paweł przelewa mi co tydzień kasę. Gabi kupiła tylko o La Roja, bo resztę ma. „Pasażerowie lotu Warszawa – Madryt proszeni są do wyjścia nr. 4” Ten komunikat oderwał nas od rozmowy o nowo zakupionych książkach. Udałyśmy się do wskazanego wejścia i już po 15 minutach leciałyśmy nad Warszawą. Paulina słuchała muzyki. Pożyczyłam książkę o Realu Kindze, a sama zaczęłam pochłaniać biografię Casillasa. Gabi jak to Gabi słodko spała. Miałam trochę więcej niż godzinę spokoju. Nagle usłyszałam groźby Kingi do jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na „sprawcę” całej afery. Był nim sam Karim Benzema. W końcu odszedł i usiadł… za nami O__o   O holender! Mam nadzieje, że nie rozumie po polsku.
- Co ty odwalasz? – zapytałam przyjaciółkę – Czemu go tak zjechałaś, Cio?
- Przechodził i przez niego upuściłam książkę– zbulwersowała się Kinga – Czy ty to rozumiesz?
- Czy ty wież komu nawrzucałaś?- spytałam troszkę podenerwowana – Nie? To cię oświecę. To był Karim Benzema.
Jak na zawołanie chłopak nieco się speszył. Naciągnął lepiej kaptur i ukrył głowę w jakiejś książce.
- Że, co – wrzasnęła a wszyscy spojrzeli się na nas jak na wariatki – Po pierwsze: Gwiazdy piłki nożnej latają biznes klasą czy jak to się tam zwie. A po drugie: Poznałabym swojego idola!
- Jeżeli to nie był Benzema to ja jestem królową Wielkiej Brytanii – zaśmiałam się
- Witam Waszą Wysokość – powiedziała teatralnie i ukłoniła się – Może herbatki?
Wykonałam gest „przyklej czoło”. Mówisz jej, że właśnie spotkała swojego idola a ta nic.
- To nie był Karim Benzema. – Kinga nie dawała za wygraną – Jeżeli masz racje to postawię ci kawę i duże lody.
- Wyciągaj portfel, skarbie. – zatarłam rączki i uśmiechnęłam się diabelsko – Spójrz za kolesia za mną.
Akurat rzekomy piłkarz ściągnął kaptur i ukazała się Benzemowa fryzura, którą każdy fan zna i wszędzie rozpozna. Spojrzała na obrazek w książce i jeszcze raz na chłopaka, po czym, głośno wypuszczając powietrze, opadła na fotel. Oddała mi książkę i przez cały lot słuchała muzyki. Co jakiś czas zerkała kątem oka na piłkarza i uśmiechała się pod nosem. Po jakimś czasie Paulina próbowała dowiedzieć się dlaczego Kinga buja w obłokach. Opowiedziałam jej o wszystkim i opadłam na fotel. Założyłam słuchawki na uszy i przy pierwszych taktach „Enrique Iglesias – Hero” odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Prolog

Hmm. Gdzie się wszystko zaczęło? Chyba w szpitalu. Urodziłam się w momencie strzelenia decydującej bramki w finale Mistrzostw Europy. Mój tata uznał, że jest to znak, że będę grała w piłkę. Jak na Hiszpana przystało kochał ten sport. Natomiast moja mama postanowiła, że nigdy mi na to nie pozwoli. Moja mama: kobieta, która mnie urodziła, wychowała i, którą kocham, Zawsze była przeciwko piłce nożnej. Chciała żebym kiedyś była piosenkarką tak jak ona przed laty. Od małego uczyłam się śpiewać, grać na gitarze, na fortepianie i … grać w piłkę. Potajemnie wraz z moim tatą chodziłam na boisko i trenowałam. Mój tata: człowiek, który pomagał mi spełniać marzenia. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej. To dzięki niemu w wieku 7 lat ogrywałam najlepszych chłopaków w szkole. To on uczył mnie zasad i trików do czasu kiedy nakryła nas mama. Ojciec stanął w mojej obronie. Niestety przez moje zamiłowanie do piłki rodzice się rozwiedli. Sąd przyznał opiekę mamie. Ja zostałam z nią w Polsce a tata wyjechał do Hiszpanii gdzie został lekarzem klubu piłkarskiego i pomagał mojej siostrze. Moja siostra: Isabell Anna la Cruz. Wyjechała do Hiszpanii po gimnazjum aby rozwijać swoje pasje projektanckie. Teraz jest znaną i szanowaną projektantką mody w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Kiedy miała czas przylatywała do Polski a kiedy nie mogła się wyrwać gadałyśmy godzinami przez skypea. To ona zaraziła mnie tym uwielbieniem do projektowania i stylizacji. W szkole na zajęciach z piłki nożnej dla dziewcząt poznałam moje obecne przyjaciółki Pauline, Gabrysie i Kingę ale o nich kiedy indziej. Wszystko na poważnie zaczęło się toczyć w gimnazjum. Nadal musiałam się ukrywać z graniem ale razem z dziewczynami zapisałyśmy się do klubu. Byłyśmy nie do pokonania. Rozgramiałyśmy niektóre kluby 9:0. Moja pozycja? Bramkarz. Dobrze radziłam sobie w ataku czy w pomocy ale to pomiędzy słupkami było moje miejsce. W drużynie było jak w rodzinie. Wszystkie się przyjaźniłyśmy bardziej czy mniej ale rozumiałyśmy się bez słów. Po jakimś czasie dziewczyny wybrały mnie kapitanem. Jakiś miesiąc później dowiedziałyśmy się, że jedziemy na pięć dni do Madrytu gdzie będziemy trenowały z damską szkółką Realu Madrid. Z trudem udało mi się wyrwać z domu. Ale jednak się udało. Wszystko przebiegało dobrze aż do ostatniego dnia. Miałyśmy wtedy trening ze szkółką Realu. Paulina spodobała się jakiemuś chłopakowi i podrzucił jej żabę do torby. Dziewczyna do tej pory pała rządzą zemsty. Wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy z niejakim Sergio. Grał na pozycji obrońcy. Później kontakt się urwał. Przyznam szczerze, że wtedy zakochałam się po raz pierwszy. Teraz mam 22 lata i wraz z Kingą studiujemy fotografię. Gabi i Paula są na studiach fizjoterapeutycznych. Całą czwórką mamy jechać na dwu miesięczną próbę w damskiej ekipie Realu Madryt. Nazywam się Dominika Camil la Cruz a historia moja i moich przyjaciółek.

* Tak wiem -,- Nie potrafię pisać prologów -,- No ale zapraszam do czytania :D

Marionetki

Marionetki

Dominika la Cruz

Gabriela Sowińska
Kinga Lwowska
Mesut Ozil
Karim Benzema
Sergio Ramos




Hej Wszystkim <3

Jestem Dominika i będę tu pisała fikcyjne opowiadanie o Sergio Rsamosie. Zapraszam do czytania <3 Jeszcze dzisiaj powinni pojawić się bohaterowie i prolog :D Pozdrawiam
Dominisia <3