niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 1

„Biegnę z piłką w stronę bramki. Wpadam w pole karne. Już chce oddać strzał, gdy wślizgiem atakuje mnie sam Sergio Ramos. Sekundę później upadam na murawę. Czuje okropny ból w lewej nodze. Widzę nad sobą zmartwioną i przestraszoną twarz samego El Lobo. Pomaga mi wstać. Nasze twarze są coraz bliżej, nasze usta dzielą zaledwie milimetry..” Cholerny budzik. Otworzyłam oczy i spojrzałam na przedmiot, który brutalnie przerwał mi mój piękny sen. Wskazywał 2.30. Zwlekłam się z łóżka i weszłam do
garderoby. Chwyciłam wcześniej naszykowane ciuchy i pognałam do łazienki. Wzięłam prysznic i wykonałam wszystkie poranne czynności. Założyłam to. Włosy uczesałam i związałam w niedbałego warkocza. Po cichu zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleczko. Chwyciłam pierwszą lepszą miskę, wsypałam do niej płatki i zalałam mlekiem. Pełno wartościowe i szybkie śniadanie :D Kiedy skończyłam jeść, miskę wstawiłam do zmywarki i udałam się do swojego pokoju. Spakowałam jeszcze ostatnie potrzebne rzeczy i zamknęłam walizkę. Jak ja się zmieściłam w jedną? Oto jest pytanie! Zmieścił się laptop i słuchawki. To najważniejsze, bo ja bez laptopa i słuchawek to jak bez ręki xD No na serio. A no i jeszcze bez jakiejś dobrej książki. Spakowałam całą letnią część garderoby. W Madrycie jest pewnie ze 30 stopni. A w Polsce, Hmm? Ładną mamy jesień tego lata xD Omiotłam jeszcze raz wzrokiem swój pokój. Moją uwagę przykuło łóżko. Będzie mi go brakowało. Jest takie wygodne i ten mój łapacz snów. Po prostu miodzio xD Zarzuciłam na siebie szary sweterek. Staszczyłam bagaż na dół. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam piosenkę „Shakira – She Wolf”. Ruszyłam w stronę osiedla Pauliny. Co jak co ale mieszkanie to ona ma ładne ^^ Doszłam. No co prawda mam prawko ale po co to komu skoro nie mam autka. Ta, ojczym stwierdził, że sama sobie kiedyś kupię. Na słuchawki to da a na samochód to już nie, bo za dużo. To jest cały Paweł. Ale jak przyjdzie co do czego to jest niezastąpiony. W przeciwieństwie do mamy. Weszłam do odpowiedniego budynku i zapukałam w drzwi z liczbą 3. Ja tam wiem dlaczego jej mieszkano ma cyferkę 3 :D Oj tak. Paulinka jest wielką fanką Gerarda Pique. Jak ja to mówię: Pikaczu. Po kilku chwilach otworzyła mi Gabi jeszcze w piżamie? O.o Chwilunia. Co tu jest grane? Wpuściła mnie do środka i wyjaśniła, że została u Strzeckiej na noc. Siadłam w kuchni. Zrobiła mi kawę i kazała chwilę poczekać aż się ubierze. Postanowiłam, że zrobię tym głodżillą pyszne i pożywne śniadanko. Postawiłam na jajecznice i soczek pomarańczowy. Po piętnastu minutach przyszła do mnie ubrana w to.
- Niezły kapelutek słonko. – zachichotałam
- Tak wiem genialny jest. – odpowiedziała
Gdy zobaczyła śniadanko rzuciła się na nie niczym Casillas na piłkę xD Jajecznica zniknęła po nie całych dwóch minutach.
- Ta Paulina cię głodziła, czy co? – spytałam przyjaciółki pijącej soczek.
- Nie. – odpowiedziała i odstawiła szklankę – Ale to jej gadanie o Gerardzie tak na mnie działa. No rozumiem, że go lubi ale przestała by o nim tak nawijać.
- No widzisz jak ja się czuję jak ty mi gadasz o Ozilu – powiedziałam i upiłam trochę kawy
- Ja też tak mam? – spytała przerażona
- No czasami. – zaśmiałam się i wypiłam kawę do końca – A tak zmieniając temat to gdzie nasza przyszła pani Pique?  
-Biedulka nie wie w co się ubrać. – zachichotała Gabi i zabrała talerz po jajecznicy.
- To ja jej zaniosę tę jajeczniczkę, bo tam z głodu wykituje. – powiedziałam, chwyciłam talerz ze śniadaniem, szklankę z sokiem i poszłam do pokoju Pauli. Nie było jej. No tak pewnie siedzi w garderobie. Miałam racje. Jej garderoba wyglądała jak pobojowisko. Zawołałam Gabi a ta złapała się za głowę.
- No co? – spytała Paula a w jej oczach było widać panikę. – Nie mam się w co ubrać.
- Nie panikuj. – rozkazałam przyjaciółce – Gabi spróbuje ułożyć ten cały bajzel, ja ci coś znajdę a ty w spokoju zjesz śniadanko i pójdziesz do łazienki
- Tak jest pani kapitan – usłyszałam za sobą głos Kingi – Ja pomogę Gabi, bo wątpię żeby sama sobie poradziła.
Dziewczyna ubrała się to. Pisnęłam i rzuciłam się dziewczynie na szyje. Wyjechała na dwa tygodnie i gadałyśmy tylko przez telefon. Dziewczyny poszły w moje ślady i po chwili wszystkie wrzasnęłyśmy: „TULIMY!” Zaproponowałam Kindze śniadanko w postaci jajeczniczki i soczku. Po pozytywnej opinii naszego smakosza czyli Gabi zgodziła się. Prace ruszyły pełną parą. Gabrysia składała ciuchy a Kinia rozkładała je i rozwieszała. Paulina jadła śniadanko a ja próbowałam znaleźć coś ładnego, dziewczęcego a za razem wygodnego. Wreszcie znalazłam . Wyszperałam do tego jeszcze jeansową kurteczkę Zaniosłam Pauli to. Wróciłam do dziewczyn, które już skończyły robotę. Udałyśmy się do kuchni gdzie zgodnie z obietnica przyrządziłam Kini mój specjał śniadaniowy xD
- Miśka – zwróciła się do mnie – Od teraz zawsze robisz mi śniadanie.
- Mi też.- orzekła Gabi
- I mi! – wrzasnęła Paula z pokoju.
- No to zostałam kucharzem na pół etatu – westchnęłam teatralnie i złapałam się za głowę
Wszystkie trzy wybuchnęłyśmy niepochamowanym śmiechem. Zaczęłyśmy obgadywać wszystkich piłkarzy. Zaczynając od ulubieńca Gabi, Mesuta Ozila a kończąc na Karimie Benzemie i Ikerze Casillasie. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał 4.30.
- Ty, Pauliś rusz dupsko, bo będziesz na piechotę do Madrytu zasuwać! – krzyknęłam
Chwilę później wyszła z pokoju, taszcząc dwie, ogromne walizki, A myślałam, ze to ja przesadziłam J Jak to dobrze, że taxówki są 24 na dobę. Zamówiłyśmy dwie i ruszyłyśmy na lotnisko im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Odprawa i te inne duperele przebiegły wyjątkowo szybko. Po wszystkim miałyśmy jeszcze godzinę dwadzieścia czasu wolnego. Zaciągnęłam towarzystwo do księgarni. Ponieważ nie wzięłam ze sobą książek postanowiłam, że kupię dwie czy trzy. Zasiliłam moją kolekcję o biografię Ikera Casillasa, książkę o reprezentacji Hiszpanii, Realu Madrid i FC Barcelonie. Ale będę miała zajęcie. Niach, niach. Pewnie myślicie, że zacieram rączki, tak? To dobrze myślicie xD  Kiedy podchodziłam do kasy w oczy rzuciła mi się nowa biografia. Ta której bym się za Chiny nie spodziewała. Była to książka o Sergio Ramosie. Chwyciłam ją i pognałam zapłacić. Jak to dobrze, że Paweł przelewa mi co tydzień kasę. Gabi kupiła tylko o La Roja, bo resztę ma. „Pasażerowie lotu Warszawa – Madryt proszeni są do wyjścia nr. 4” Ten komunikat oderwał nas od rozmowy o nowo zakupionych książkach. Udałyśmy się do wskazanego wejścia i już po 15 minutach leciałyśmy nad Warszawą. Paulina słuchała muzyki. Pożyczyłam książkę o Realu Kindze, a sama zaczęłam pochłaniać biografię Casillasa. Gabi jak to Gabi słodko spała. Miałam trochę więcej niż godzinę spokoju. Nagle usłyszałam groźby Kingi do jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na „sprawcę” całej afery. Był nim sam Karim Benzema. W końcu odszedł i usiadł… za nami O__o   O holender! Mam nadzieje, że nie rozumie po polsku.
- Co ty odwalasz? – zapytałam przyjaciółkę – Czemu go tak zjechałaś, Cio?
- Przechodził i przez niego upuściłam książkę– zbulwersowała się Kinga – Czy ty to rozumiesz?
- Czy ty wież komu nawrzucałaś?- spytałam troszkę podenerwowana – Nie? To cię oświecę. To był Karim Benzema.
Jak na zawołanie chłopak nieco się speszył. Naciągnął lepiej kaptur i ukrył głowę w jakiejś książce.
- Że, co – wrzasnęła a wszyscy spojrzeli się na nas jak na wariatki – Po pierwsze: Gwiazdy piłki nożnej latają biznes klasą czy jak to się tam zwie. A po drugie: Poznałabym swojego idola!
- Jeżeli to nie był Benzema to ja jestem królową Wielkiej Brytanii – zaśmiałam się
- Witam Waszą Wysokość – powiedziała teatralnie i ukłoniła się – Może herbatki?
Wykonałam gest „przyklej czoło”. Mówisz jej, że właśnie spotkała swojego idola a ta nic.
- To nie był Karim Benzema. – Kinga nie dawała za wygraną – Jeżeli masz racje to postawię ci kawę i duże lody.
- Wyciągaj portfel, skarbie. – zatarłam rączki i uśmiechnęłam się diabelsko – Spójrz za kolesia za mną.
Akurat rzekomy piłkarz ściągnął kaptur i ukazała się Benzemowa fryzura, którą każdy fan zna i wszędzie rozpozna. Spojrzała na obrazek w książce i jeszcze raz na chłopaka, po czym, głośno wypuszczając powietrze, opadła na fotel. Oddała mi książkę i przez cały lot słuchała muzyki. Co jakiś czas zerkała kątem oka na piłkarza i uśmiechała się pod nosem. Po jakimś czasie Paulina próbowała dowiedzieć się dlaczego Kinga buja w obłokach. Opowiedziałam jej o wszystkim i opadłam na fotel. Założyłam słuchawki na uszy i przy pierwszych taktach „Enrique Iglesias – Hero” odpłynęłam do krainy Morfeusza.

1 komentarz:

  1. Nooo xD. I jeden do przodu. Jedziemy do Madrytu;D. Te Twoje bohaterki to naprawdę maniaczki RM xD. No ale żeby Karima nie poznać..?xd No chyba, że był incognito.
    Biedni chłopcy. xD Cóż to będzie się działo, jak się spotkają heh ;d Pozdro!

    OdpowiedzUsuń