Nie wiem czemu ale z czasem przestałam czuć to opowiadanie. Ale jednak motywacja i sen z Sergio w roli głównej wzięły górę i napisałam OSTATNI rozdział tej historii. Oto on:
_________________________________________________________________________________
Obudziły mnie pierwsze promienie Madryckiego słońca.
Usiadłam na łóżku i omiotłam wzrokiem pokój. Cieszę się, że wróciłam. I to
jeszcze z dziewczynami. Wstałam, założyłam na nogi kapcie i poczłapałam do
kuchni. Włączyłam czajnik z wodą a sama zaczęłam robić sobie śniadanie.
Postawiłam na kanapki z szynką i ogórkiem a do tego musli z malinami i
jogurtem. Zrobiłam sobie kawy z mlekiem, zasiadłam do śniadanka a w
międzyczasie przeglądałam jakieś strony plotkarskie na tablecie. W pewnej
chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i otworzyłam.
- A ta jak jeszcze w piżamie. – zaśmiała się… Ines!
- Ines mordo moja! – pisnęłam i przytuliłam się do
przyjaciółki – Dziewczyny! Rzuciłam się na resztę Realu Madrid Victoria.
Wpuściłam je do środka.
- Ruszaj zadek moja panno. – zarządziła Ori – Witamy
w Realu Victoria. – zza pleców wyjęła pudełko i podała mi je.
Otworzyłam i mało z krzesła nie spadłam. Był w nim
strój z moim nazwiskiem i numerem 1. Do tego jeszcze….OPSAKA KAPITAŃSKA!
- Boże.- szepnęłam – Nawet nie wiece jak się cieszę!
– rzuciłam się na przyjaciółki.
- Ruszaj się. – ponaglała mnie Kat a Alice zajęła
się pałaszowaniem moich kanapek z musli. – Dziewczyny już pewnie są w
Valblades.
W mgnieniu oka pobiegłam do siebie i wpadłam do
garderoby. Chwyciłam pierwsze lepsze ciuchy
i pobiegłam do łazienki. Wszystkie czynności wykonałam w tempie ekspresowym.
Czesząc włosy, z torbą na ramieniu wpadłam do salonu. Wraz z dziewczynami
wyszłam z mieszkania, zamknęłam się i wraz z Monicą zabrałam się na trening. Po
piętnastu minutach byłyśmy pod Valblades. Wyskoczyłyśmy z samochodów jak z
procy i pognałyśmy do szatni gdzie czekała już reszta drużyny. Wskoczyłam w
nowiutki strój i przywitałam się z Paulą, Gabą i Kingą. Wybiegłyśmy na murawę a
tam szok. Na środku boiska stał caluśki Real Madryt. Kiedy nas zobaczyli
najpierw spojrzeli na siebie a następnie pognali do nas. Jako pierwszy dopadł
mnie Marcelo.
- Przyjaciółko moja! – wrzeszczał – Ludzie moja
przyjaciółka wróciła!!
- Też się cieszę Marcelku. – poczochrałam mu włosy
Później nadeszła kolej Keplerka, Ikera, Gonzalo,
Geriego, Mesuta, Karima, Angela, Fabio, Samiego, Crisa, Xabiego, Raphaela i
Ricardo pseudonim artystyczny Kaka xD Na koniec podszedł Sergio. Staliśmy przez
chwilę naprzeciw siebie. Teraz to już nie odpuszczę! Rzuciłam się na Ramosa i
mocno go przytuliłam. Po chwili straciłam grunt pod nogami.
- Już nigdy tak nie wyjedziesz zrozumiano?- szepnął
mi do ucha i namiętnie pocałował
- Tak jest panie kapitanie. – odpowiedziałam gdy się
od siebie oderwaliśmy.
- Kocham Cię Dominiko La Cruz. – powiedział i
postawił mnie na ziemi – Zostaniesz moją dziewczyną?
- Sergio głupolu. – zaśmiałam się – Oczywiście, że
tak.
Pocałowałam mojego CHŁOPAKA. Dostaliśmy owacje od
reszty drużyn. Dziewczyny tuż po naszym wyjeździe zeszły się z chłopakami.
Teraz wszystko powinno się ułożyć….Taką mam nadzieję…
_______________________________
*1 później
Właśnie kończyłam robić obiad gdy do domu wpadł
Sergio. Wszedł do kuchni i bezradnie opadł na krzesło.
- Kochanie.- podeszłam do niego – Co się stało?
- Miram.- szepnął
- Co z nią?- zaniepokoiłam się
- Ona i Carlos nie żyją. – ukrył twarz w dłoniach a
ja musiałam złapać się stołu, bo runęłabym na ziemię jak długa.
Miram była siostrą Sergio. Poznał nas jakieś 5
miesięcy temu. Bardzo zaprzyjaźniłyśmy się z Miram. Chodziłyśmy razem na
zakupy, na kawę i w ogóle świetnie się rozumiałyśmy. Łzy zaczęły płynąc po
policzkach. Ona była dla mnie jak siostra. Dobrze mnie rozumiała. Była taką
drugą Gabrysią.
- A co z Danielą? – zapytałam
- Nie wiem. – wstał, podszedł do mnie i przytulił
mnie – To zaczyna mnie przerastać.
- Nie jesteś sam Sergio. – spojrzałam mu w oczy –
Masz wspaniałych przyjaciół, rodzinę i…mnie.
- Kocham Cię Maleństwo. – pocałował mnie w czoło -
Daniela…Ona ma już tylko mnie. Wiesz, że teraz to my będziemy jej opiekunami.
- Wiem. – pocałowałam Ramosa – Nie martw się. Będzie
dobrze.
_______________________________________
*10 lat później
- Ciociu?! – krzyczała Daniela ze swojego pokoju
- Słucham! – odkrzyknęłam dziewczynce
- Która sukienka będzie lepsza? – zbiegła na dół z
dwoma wieszakami w ręku – Ta czy ta?
- Mnie się bardziej podoba ta brzoskwiniowa.
Założysz do tego te kremowe gladiatorki, jeansową kurteczkę i jak Diego cię
zobaczy to mu gały wypadną. – zaśmiałam się
- Dzięki ciociu. – pocałowała mnie w policzek i
pobiegła z powrotem na górę
- Ale ona szybko wydoroślała. – nagle w kuchni
pojawił się mój mąż Sergio Ramos.
- Cała Miram. – uśmiechnęłam się – Iker wie, że
Diego ten teges z Dani?
- Właśnie przed chwila mu powiedziałem. – Serdżi
wybuchnął śmiechem – Biedny chłopak. Będzie miał niezły wykład od rodziców.
- No w końcu nazwisko Casillas zobowiązuje. – ja też
zaczęłam się chichrać.
- Cześć mamo, cześć tato! – do kuchni wpadł nasz
synek Rafael– Co na obiad?
- Zrobiłam knedle ze śliwką. – podałam chłopakom
obiad – To przepis mojej babci.
- O ja. – Rafa wcinał aż mu się uszy trzęsły – Ale
dobre. Tato o której jest trening?
- Za 30 minut. – odpowiedział Sergio z knedlem w
paszczy – Ty to masz kotku talent kulinarny.
- Też cię kocham. – zaśmiałam się – Zbierajcie się,
bo spóźnicie się.
- Wujek Iker jest prezesem więc spokojnie. – chłopak
odstawił naczynia do zmywarki
- Ty nie bądź taki pewny, bo szepnę to i owo ciotce
Sarze i będziesz miał przekichane. – poczochrałam go po włosach.
Tak w gruncie rzeczy wszystko się potoczyło. Zostałam żoną Sergio Ramosa a później szczęśliwą matką. Sergio
został trenerem a Iker prezesem Realu Madrid. Damski skład rozleciał się gdy
zaszłam w ciążę z Rafą. Paulina z Gerim wyjechali do Barcelony a reszta
dziewczyn z mężami została tu, w Madrycie.Nasza przyjaźń jest i trwa nadal a w dodatku możliwe, że dzięki naszym pociechom zostaniemy jedną wielką rodziną xD Tak kończy się historia moja i moich
przyjaciółek. Kto by pomyślał, że zwykły staż tyle zmieni…
Dziękuje wszystkim, którzy czytali moje wypociny. Tym, którzy
byli ze mną od początku ale także i tym, którzy od połowy.
Motywowaliście mnie ile wlezie i mam nadzieje, że efekty widać.
Mam pomysł założyć kolejnego bloga ale to dopiero gdzieś tak w
wakacje...Mam nadzieje, że będziecie pamiętać o waszej Misi :*
Kocham was <3
Misia no w końcu, ty nawet nie wiesz jak ja za Tobą się stęskniłam!
OdpowiedzUsuńPisze to z mojej kochanej, uroczej Lizbony, chociaż prakty to masakra ;D
Notki napisze u siebie jak wróce do domu, czekaj po 27 kwietnia, bo nie mam laptopa...
Co do notki bo się rozpisałam... ZAJEBISTA KOCHAM RAMOSA (widziałam wczoraj mecz), ale czemu uśmierciłaś siostrę Ramosa??!! Ale dobrze że jest Daniela bo innaczej byśmy juz rozmawiały...
A ten romansik z młodym Casillasem - CUDOWNY...
JA CIEBIE RÓWNIEŻ KOCHAM i zabieraj się za pisanie kolejnego bloga bo jak nie to ja wsiadam do samolotu i cie coś zrobię :**
Bardzo piękne zakończenie Twojego cudownego opowiadania! Cieszę się bardzo, że Dominika i Sergio są razem. Tworzą uroczą parę. Mam nadzieję, że już wkrótce zaczniesz pisać nowy blog!
OdpowiedzUsuńSergio trenerem, a Iker prezesem. Haha. ; DD Świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńZakończenie też niczego sobie. Dziewczyna jest szczęśliwa i kochana. Ma to co w życiu najważniejsze.
Pozdrawiam! ; *
Świetne opowiadanie super się czytało. Zapraszam utęsknionych za Ramosem do siebie: http://nosotros.blog.pl/
OdpowiedzUsuń