Przepraszam, że taki krótki!!!!
Minął miesiąc od powrotu do Warszawy. Normalnie chodzimy do
szkoły, śmiejemy się, chodzimy na zakupy ale z dziewczynami rozmawiamy bardzo
rzadko. Trenerka wyciska z nich siódme
poty, żeby były dobrze przygotowane do ligi. Z chłopakami gadałyśmy raz. Mou
też nieźle ich męczy przed Ligą Mistrzów. Pewnego sobotniego popołudnia gdy
siedziałam przy stole i jadłam kanapki rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam
na wyświetlacz. Tata? Coś się musiało stać. Odebrałam. Halo….CO?!....A wiadomo
kto?.....Jak się tylko dowiem to zabije plastikową łyżeczką!....Wiedźma
wyleciała na miotle…..Owszem……Znowu pewnie wróci z jakimś złotym pierścionkiem
albo cuś w tym stylu….Wiesz, że nie chce mi się kiblować w tej Warszawie….No
dobra…Jak tylko znajdą tego debila lub debilkę to mnie koniecznie
powiadom…No….Też Cię kocham….Papa. Zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon.
Jakiś niedorozwój podpalił nasz dom i nic z niego nie zostało….JA PIERDOLE!
Wybaczcie, że się tak wyrażam ale tylko te słowa opiszą to jak się teraz czuje.
- Wiedźma wyleciała na miotle powiadasz. – usłyszałam za
sobą
Oho. Będzie ciekawie. Wiedźma wróciła do kryjówki, bo się
nie umalowała i straszy biednych poczciwych ludzi xD
- Owszem. – odpowiedziałam – Nie umalowałaś się czy coś się
stało? – odwróciłam się do mojej matki
- Nie chce Cię tu więcej widzieć. – warknęła – Leć do
swojego tatusia. Może on cię poratuje.
- On? Zawsze. Ty? Nigdy. – wstałam, odłożyłam talerz do
zmywarki i stanęłam z mamą twarzą w twarz – Do niezobaczenia.
Poszłam na górę. Jestem z siebie dumna. Wszystko to mówiłam
z takim rasowym poker facem, że szok. Była by ze mnie świetna aktorka. Wyjęłam
telefon i wysłałam do dziewczyn wiadomość.
„Za
15 spotkajmy się u Pauliny….musze wam coś powiedzieć….
Dominika.”
Podłączyłam słuchawki i włączyłam jakąś szybką piosenkę.
Wyciągnęłam dwie gigantyczne walizki i zaczęłam wszystko tam pakować. Po dwóch
albo trzech godzinach wszystko było już w walizkach. Wykręciłam numer do taty.
Halo….Cześć Monica. Jest tam gdzieś tata?....Dzięki…Cześć tato….Usłyszała…..Mogę
do ciebie przyjechać….Wątpię, że się zgodzą….Ale w razie czego to
zadzwonię….Dziękuje Ci….Tak….W takim razie do jutra…Papa…Też Cię kocham….No
cześć. Rozłączyłam się i chwyciłam naszykowane ciuchy. Poczłapałam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w skórzane, czarne
spodnie, vansy i jasny sweterek. Wyszłam z łazienki i
wróciłam do pokoju. W między czasie zadzwoniłam po taksówkę. Siadłam jeszcze
raz na łóżku i omiotłam wzrokiem pokój. Nigdy w życiu bym się nie spodziewała,
że własna mama mnie z domu wyrzuci. No ale w końcu jestem już pełnoletnia więc
będzie lepiej jak się ustatkuje. Usłyszałam jak ktoś trąbi przed domem.
Chwyciłam walizki i zeszłam na dół. Wyszłam na dwór i podeszłam do taksówkarza.
Oddałam mu walizki a sama wsiadłam do auta.
- Gdzie zawieźć? – mruknął mężczyzna
- Na bloki przy Jarosławskiej. – odpowiedziałam mu pogodnie
Nic nie odpowiedział tylko odpalił silnik. W ciszy
dojechałam do osiedla Pauliny. Zapłaciłam, wyjęłam bagaże i poczłapałam pod
blok Pauli. Dziewczyny stały już przed budynkiem z ….WALIZKAMI? Dobra….Czuję
się niedoinformowana.
- Dominika La Cruz! – wydarła się Gabi i przybiegła do mnie
– Jedziemy z tobą i nie ma o czym mówić. Z resztą twój tata nas przekupił.
- Ten to jak coś wymyśli.- westchnęłam – Czyli
przeprowadzacie się ze mną do Madrytu?
- Głupie pytanie. – tym razem głos zabrała Kinga – Przecież
nie zostawimy cię tam samej z Ramosem.
- Jeszcze dzieci by z tego wyszły. –
szepnęła Gabi – A ja była bym chrzestną!
- Uciekaj, bo już nigdy nie ujrzysz swojego kochanego Niemca
z tureckimi korzeniami. – spojrzałam na przyjaciółkę wzrokiem typu „Jeżeli życie ci miłe to uciekaj”
- Już siedzę cicho. – zaśmiała się i zamilkła ale tylko na
kilka chwil
Zamówioną wcześniej przez dziewczyny taksówką ruszyłyśmy na
lotnisko. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy już byłyśmy w samolocie moje
serce zaczęło toczyć walkę z rozumem. Jedno krzyczało „No proszę Cię….PRZECIEŻ
TY GO KOCHASZ! Nie bądź głupia!” a drugie „Po pierwsze to on cię wykorzysta i
zostawi jak każdy znany piłkarz a po drugie to co ty się nawet łudzisz, że coś do
ciebie czuje…” I tak przez cały lot. W końcu wróciłyśmy do Madrytu. Tam dopiero
poczułam, że dobrze zrobiłam wracając. Tu dopiero poczułam się jak w domu. Tym
prawdziwym z kochająca rodziną a nie z wyrodną matką. Przyjechał po nas tata. Kiedy
dziewczyny rozmawiały z ojcem ja założyłam słuchawki i odpłynęłam do krainy
marzeń. Ocknęłam się dopiero kiedy już dojechaliśmy do domu. Tata wziął nasze
walizki a my od razu poleciałyśmy do kuchni.
- Monica! – pisnęłam gdy zobaczyłam moją macochę.
- Wreszcie coś cię tu ściągnęło. – zaśmiała i przytuliła
mnie – I nie masz prawa z tond
wyjeżdżać. No chyba, że na wakacje.
Moja macocha zawsze potrafi podnieść człowieka na duchu.
Usiadłyśmy w kuchni przy stole a Monica wraz z Kingą zrobiły nam po kawie a ta
druga postawiła na stole talerze z ciastem i ciastkami *_* Nie to, że coś ale
ciastkami to ja nie pogardzę xD Kiedy tak o wszystkim gadałyśmy do kuchni wpadł
zziajany tatuś.
- Ja tam się męczę z tymi waszymi tobołami a te tu se
plotkują przy kawusi….- jęknął – O ciastka!
- To w takim razie skoro wszyscy są to może im w końcu
powiesz. – Monica zwróciła się do pochłaniającego ciastka taty
- A tak. – przełknął ciastka i popił moją kawą
- Moja kawusia. – pisnęłam – Za jakie grzechy? Co ta biedna
kawa ci zrobiła, że ją tak po prostu wypiłeś? – zaczęłam mój wywód ale tata nie
zwracał na to uwagi
- Tak więc zakupiliśmy wam mieszkania niedaleko centrum
Madrytu. – obwieścił ojciec – Tak. Całej czwórce.
- Co proszę?! – Gabi wytrzeszczyła oczy, ja mało nie
zachłysnęłam się kawą, Kinga wypluła kawę a Paulina upuściła ciastko
- Ale proszę pana…- zaczęła Kinga – Przecież nie może nam
pan wszystkiego kupować. Dominice to jeszcze rozumiem, bo to pana córka ale
nam?
- Przecież jesteście dla mnie jak rodzina. – uśmiechnął się
tata a Monica odchrząknęła- Yyyy….Dala nas jak rodzina.
- Lepiej. – wyszczerzyła się moja macocha – Nie ma żadnych
dyskusji. Mam nadzieje, że nie obrazicie się, że ja je urządziłam.
- No proszę pani. – jęknęła Gaba – Przecież pani ma świetny
gust. Było to widać w naszym starym domku.
- Dziękuje ale mówcie nam wujku i ciociu. – orzekła Monica –
Pani brzmi tak staro.
- Kocham cię Monica. – pisnęła i rzuciłam się macosze w
objęcia – Ciebie też tatusiu. – tym razem wpadłam tacie w ramiona
- Dzię-ku-je-my! – reszta jak w przedszkolu podziękowała
Później zorganizowałam zebranie w salonie. Uzgodniłyśmy, że
tata porozwozi dziewczyny a ja mym autem udam się do siebie. I jak
postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Ja wpakowałam walizy oraz pudła do bagażnika i
ruszyłam zgodnie ze wskazaniami ojca. Cały czas myślałam czy powiedzieć
dziewczyną, że wróciłyśmy czy pozostawić ich w stanie błogiej nieświadomości. W
końcu dojechałam. Zaparkowałam i wraz z walizkami weszłam na czwarte piętro.
Otworzyłam drzwi z numerem 17 i weszłam do środka. Od razu spodobało mi się.
Przedpokój łączył się z obszernym salonem połączonym z aneksem kuchennym.
Zostawiłam buty i weszłam dalej. Z salony było przejście do mojego pokoju z
garderoba i łazienką. On dosłownie zwalił mnie z nóg. Był taki jak sobie
wymarzyłam. Od razu wzięłam się za wypakowywanie co nie powiem było ulgą.
Wreszcie będę mogła toczyć normalne życie. Po trzech godzinach padnięta wskoczyłam na
łóżko. Do dziewczyn zadzwonię jutro. Teraz jestem za bardzo zmęczona tym
wszystkim. Wstałam i wraz z piżamką udałam się do łazienki. Wzięłam szybki
prysznic, przebrałam się i wróciłam do siebie. Wskoczyłam pod kołderkę i po
chwili już spałam.